niedziela, 29 września 2013

Moja pierwsza tarta :)

Zgodnie z obietnicą - kolejny post o gotowaniu, tym razem moja przygoda z tartą :)

Składniki na ciasto:
- 1 szkl. mąki
- 1 jajko
- 100g margaryny
- sól, pieprz

Farsz:
- kawałek dyni
- pół papryki
- pół kiełbasy podwędzanej
- pół cukinii
- pietruszka, koperek
- pół pora
- pół kostki fety
- 1 jajko, śmietana (2 łyżki), sól, pieprz, zioła prowansalskie

Jednym słowem - tarta powinna mieć nazwę "pół" :D

Ciasto przygotowujemy jak na kruche - składniki szybko ze sobą mieszamy, gotowe ciasto wkładamy na pół godziny do zamrażalnika.
W tym czasie podsmażamy pokrojoną dynię, paprykę, pora, kiełbasę, dodajemy zioła prowansalskie, sól, pieprz, na koniec posiekaną natkę pietruszki i koperek.

Ciasto następnie wykładamy w formie do tarty - pieczemy ok. 15-20 min. w 180 stopniach.
Odstawiamy do ostygnięcia.

Do farszu dodajemy jajko, śmietanę, fetę. Mieszamy. Wylewamy na upieczone ciasto.
Na wierzchu ułożyłam plasterki cukinii i natkę pietruszki. Pieczemy ok. 30-40 min. w 180 stopniach. Po wyjęciu odstawiamy do ostygnięcia i stężenia.
Smacznego :)

P.S. W opcji wegetariańskiej - omijamy fragment z kiełbasą :D

Z nowych wiadomości - LEK zdałam na 149 puktów na 192 :) Co daje bardzo dobry wynik, zważywszy na totalny brak nauki i wykorzystane w pełni wakacje :D Co niestety nie zmienia faktu, że od listopada zabieram się do nauki i w lutym planuję natrzaskać dużo więcej punktów :D



gotowy farsz

tarta przed upieczeniem

i po :)

piątek, 27 września 2013

Muffiny ! :))

Muffiny od czasu wypadów z moją ukochaną Karoliną ze słodkiej wyspy stały się ulubioną przekąską i niedoścignionym wzorem :D Przekąską pyszną, ale jak wiadomo trochę kaloryczną - dlatego też nie będzie zbyt częstym gościem na moim stole - a szkoda :D

Od Karoliny dostałam ostatnio rewelacyjne prezenty - silikonową formę na muffiny i formę do tarty - oba w ostatnim wakacyjnym tygodniu postanowiłam wypróbować :D
Dziś opowiem o mojej pierwszej przygodzie z muffinami :)

Przepis (znaleziony gdzieś w internecie) na muffinowe ciasto :
- 2 szklanki mąki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 szklanka mleka
- 80-90 g oleju
- 2 jajka
- w opcji na słodko 2/3 szklanki cukru, w opcji na słono - sól, pieprz
Miał być to przepis na 12 muffinek - jednak po dodaniu do ciasta "dodatków" wyszło ok. 15 - co było niewielkim utrudnieniem, bo forma na muffiny ma 12 otworków :D

Mój pomysł na muffiny na słodko - do ciasta dodałam pokruszoną czekoladę gorzką z chilli i pokrojone w kostkę banany.

Muffiny na słono - pokroiłam pół papryki i pół pomidora w kostkę, dodałam niewielką ilość cebuli, pietruszkę, koperek - to wszystko podsmażyłam, aż soki z warzyw odparowały, do tego dodałam kostkę fety, przyprawiłam solą i pieprzem. Na wierzchu - ozdoba z pietruszki i koperku :)

Jak na pierwszy raz - wyszły suuper :D

W kolejnym poście - moja pierwsza przygoda z tartą :D

gotowe muffiny "na słodko"


muffiny "na słono" przed upieczeniem

i po :)






czwartek, 26 września 2013

Ostatnie wakacyjne szaleństwa :)

Tak jak mówiłam - przedostatni weekend moich wakacji planowałam spędzić z moją ukochaną medyczną grupą - i tak też się stało :D była prawie cała ekipa - ale gdyby połączyć dwa ostatnie weekendy - wtedy byłoby idealnie :D

W sobotę napisaliśmy LEK i po południu wyruszyliśmy do Jeleniej. Wcale nie pociągiem jak mogłoby się wydawać po obejrzeniu pierwszego zdjęcia :D Tak - za nami stacja pkp w Jeleniej Górze. Ale dlaczego w takim razie się tam znaleźliśmy - o tym za chwilę ;)
Przyjechaliśmy - pełni radości, że to już po egzaminie, ale jednocześnie mega zmęczeni - 200 pytań to naprawdę sporo, nawet jak na medyczne mózgi :P

Białe wino na before w domu, potem pizza w Blues Cafe - czyli pizzerii w jeleniogórskiej filharmonii - zabieram tam wszystkich gości :D a potem - rozpoczęliśmy imprezowe poszukiwania - w Kwadracie smętno, w Pakamerze dziwnie, do Atrapy - od kilka lat nie chadzam, w Streecie ostatnim razem było pusto, pozostała w takim razie ostatnia opcja - czyli Orient Exspress - dla niezorientowanych - w miarę nowe imprezowe miejsce na jeleniogórskiej mapie - znane głównie z bardzo niskiej średniej wieku bywalców :D i usytuowane na dworcu pkp - można rano prosto pójść na pociąg :P
Miejsce polecam wam tylko jeśli bardzo chcecie iść na imprezę, macie super ekipę, we własnym gronie będziecie się na tyle dobrze bawić, że nie będziecie zauważać, że np. jesteście prawie najstarsi, że wokół jest tak szaro jak na pierwszym zdjęciu - wyglądało jakby mgła przeniosła się do środka :D Do tego podstawowy minus - wszędzie można palić. Ale ogólnie wytańczyliśmy się na maksa - muzyka bardzo fajna, sala spora, więc nie było ścisku, jak w innych jeleniogórskich lokalach :)

Drugiego dnia przyjechała reszta ekipy i wyruszyliśmy na wycieczkę na Perłę Zachodu - tak, ostatnio zabieram tam wszystkich gości - też dzięki waszemu entuzjazmowi w komentarzach dla tego miejsca :D Trasa piesza - bo poprzedni goście jechali tam samochodami - biegnie w malowniczej Dolinie Bobru, wg danych z internetu - wynosi w jedną stronę ok. 5,5km. Z jednej strony rzeki biegnie asfaltowa droga - idealna na niedzielny spacer, zaś z drugiej - którą ku uciesze jednych i niezadowoleniu innych wybrałam jako drogę powrotną, trasa jest nieco bardziej skomplikowana - biegnie przez las - ale widoki są o niebo lepsze :))
Potem pokazałam im jeszcze jeleniogórską starówkę, nakarmiłam spaghetti i wieczorem wszyscy byliśmy padnięci :D

Mega fajny weekend, szkoda, że tak szybko się skończył - ale ten ostatni tydzień wakacji każde z nas musi spędzić na załatwianiu formalności związanych ze stażem - a niestety okazało się, że jest ich strasznie dużo. A już pierwszego października zaczynamy pracę - to chyba taki prawdziwy moment, kiedy każdy z nas zostanie lekarzem. Nie na papierze, tylko praktycznie. Na bieżąco będę wam opowiadać, jak to jest :D
Ostatni tydzień spędzam też na wielkich porządkach - mycie okien, pranie firanek, itp. a także na gotowaniu - o tym będę wam opowiadać w kolejnych postach :)

Na koniec jeszcze tylko o urodzinowym prezencie, który dostałam w ten weekend - książka "Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn" - czyli o mojej ukochanej Audrey, którą spotykacie za każdym razem na moim blogu :D Jak tylko przeczytam - na pewno napiszę parę słów :) W każdym razie - był to prezent totalnie niespodziewany, a jak niesamowicie miły :) i jeszcze dedykacja, którą będę czytać po stokroć - to była kolejna drobinka szczęścia do mojej kolekcji - dziękuję :*








wieża na Wzgórzu Krzywoustego




Perła Zachodu










wtorek, 24 września 2013

po powrocie z Wrocławia :)

Dziś w ramach dawno zapomnianego cyklu o ciekawych miejscach - chciałam polecić wam nową wrocławską knajpkę - a przy okazji opowiem też trochę o moim wypadzie do Wrocławia :D

Będzie to krótka, subiektywna ocena miejsca o nazwie "Bike Cafe" - na ul. Św. Antoniego, czyli w samym centrum miasta - w dzielnicy Czterech Świątyń - tuż obok Central Cafe, nieopodal Karavanu (które też polecam), a dla niezorientowanych - obok Nowych Horyzontów - czyli kina najbardziej znanego jako Helios:D

Miejsce bardzo klimatyczne, z ciekawym wystrojem - jak nazwa wskazuje - nieco rowerowym :)
Z bardzo miłą obsługą, ciekawym menu i duużą ilością świeżych ciast, które wyglądają przepysznie :)) Niestety skusiłam się tylko na kieliszek białego wina o tajemniczej nazwie "bike" - wytrawnego oczywiście :) Nie zapomnijcie odwiedzić też toalety ! Po obejrzeniu zdjęć zrozumiecie dlaczego :D

Z ich strony na facebooku dowiedziałam się też, że w weekendy często można usłyszeć tam muzykę na żywo - to na pewno dodaje super charakteru temu jakże ciekawemu i przytulnemu miejscu.
Dodatkowo z boku lokalu mieści się też informacja turystyczna i rowerowa.
Jednym słowem - miejsce, do którego na pewno będę wracać :)







Drugim miejscem, o którym chciałam wam opowiedzieć jest Pasibus - czyli bus z przepysznymi burgerami, który możecie znaleźć pod Arkadami - tuż obok słonia (jakkolwiek dziwnie to nie brzmi..). Pasibusa polecam wam z całego serca, po pierwsze prowadzi go mój znajomy - gość, który do tej pory był szefem kuchni we włoskiej knajpie, wiem więc, że mogę zaufać mu jeśli chodzi o świeżość jedzenia i składników, po drugie - burgera zjadłam i był to najlepszy burger, jakiego kiedykolwiek jadłam. Przygotowywane są na naszych oczach, można wybrać spośród kilku rodzajów i najeść się do syta :)) Aż szkoda, że nie mamy takich w Jeleniej Górze...

Poza tym te kilka dni we Wrocławiu minęły mega szybko, mega fajnie, ale - chyba najlepiej jest we własnym domu :))

Odebrałam też wszystkie dokumenty z izby lekarskiej do stażu, napisałam LEK - wyniki w czwartek, jestem teraz na etapie załatwiania ostatnich formalności i od 1 października zaczynam staż w jeleniogórskim szpitalu :)



czwartek, 19 września 2013

z Wrocławia :)

Dziś piszę do Was z Wrocławia - przyjechałam na parę dni zobaczyć znajome miejsca, odwiedzić ulubione, przypomnieć sobie te wszystkie chwile, które przeżyłam tu przez ostatnie 6 lat. Zaklinałam się, że wyprowadzam się z Wrocławia i nie wrócę tu przynajmniej przez najbliższe kilka lat :D
Ale szczerze mówiąc - trochę stęskniłam się za miastem, za jego klimatem, za nocnym szlajaniem się, za świetnymi koncertami, za wystawami, przedstawieniami, za przynajmniej kilkoma restauracjami i knajpkami, za parkami, i... wszystkim tym, co robiłam w wolnym studenckim czasie :) I oczywiście stęskniłam się też za wrocławskimi przyjaciółmi - na szczęście większość z nich widziałam w okresie wakacyjnym w Jeleniej Górze :D

Przyjechałam jednak głównie załatwić ostatnie sprawy przed stażem w izbie lekarskiej - odebrać ograniczone prawo wykonywania zawodu - pełne dostanę po ukończeniu stażu (za 13 miesięcy) i zdaniu egzaminu o nazwie LEK, czyli lekarskiego egzaminu końcowego - do którego po raz pierwszy przystępuję w sobotę - trzymajcie kciuki :)) Jest to egzamin, który po pierwsze muszę zdać, a po drugie wynik jest głównym kryterium przyjęcia na specjalizację - po stażu. Na szczęście na osiągnięcie oczekiwanego wyniku mam przynajmniej 3 szanse - teraz we wrześniu, potem w lutym, i w kolejnym roku we wrześniu. Mam nadzieję, że wystarczą mi dwa podejścia - tym bardziej, że ten raz traktuję raczej jako próbę niż jako prawdziwy egzamin - w końcu jest to egzamin z całych studiów - a ja ostatnie wakacje postanowiłam wykorzystać odpoczywając i szalejąc, a już na pewno nie ślęcząc nad książkami - na to znajdzie się sporo czasu jesienią i zimą.

Podsumowując - we Wrocławiu zostaję do soboty, ale już zaraz po egzaminie ładujemy się z grupką znajomych z mojej grupy studenckiej do autobusu i jedziemy do Jeleniej Góry :))
W sobotę - opanowujemy miasto :D W niedzielę - spacer na Perłę Zachodu i oczywiście jeleniogórska starówka :) A w pn ? będziemy wymyślać na bieżąco :D Jeśli chodzi o pokazywanie moich okolic - pomysłów mam zwykle aż nadto :D

A potem.. zostanie mi już tylko ostatni tydzień "wolności"... Strasznie szybko minęły mi te wakacje - niby 3 miesiące, a czasem wydaje mi się jakby była to jedna mała chwila :) Na szczęście pozostało wiele niesamowitych wspomnień - moich drobinek szczęścia do kolekcji :))

Na koniec tylko jeszcze jedna myśl - trochę związana z pewnymi wydarzeniami ostatnio.
Jak pewnie zauważyliście - moją filozofią życiową jest zbieranie małych drobinek szczęścia - i mój blog, który prowadzę już od ponad roku - jest też jedną z tych drobinek - i nieważne, co myślą o tym inni, jak czasem hejterzy próbują mi popsuć humor, nieważne, że mój blog - jest swego rodzaju "pamiętnikiem", bo najważniejsze jest to, że blog i wy dajecie mi dużo radości :))
W życiu chodzi o to, żeby robić małe rzeczy, które sprawiają nam radość :))

wtorek, 17 września 2013

goście, goście...

Kolejny weekend, kolejni goście... i powiem wam - uwielbiam takie weekendy :D
Jednym słowem - kolejny aktywny weekend i kolejne drobinki szczęścia do mojej kolekcji :))

Ale może od początku :D

Jak wiecie - to moje ostatnie, można powiedzieć jeszcze studenckie, szalone wakacje, i z tej okazji kiedy tylko mogę zapraszam co rusz nowych gości - wszyscy to moi przyjaciele z uczelni :)

O sierpniowych gościach opowiadałam jakiś czas temu - teraz czas na wrześniowych :)

W sobotę wpadła dosyć spora grupa - dwie Karoliny - koleżanki z grupy, ich drugie połówki, 5-letni syn jednej z nich, plus mój ukochany przyjaciel Paweł - z którym albo wisimy pół dnia na telefonie, albo ja siedzę u niego we Wrocławiu albo on u mnie w Jeleniej :D

W sobotę pokazywałam im część Doliny Pałaców i Ogrodów - czyli moje ukochane i najpiękniejsze miejsca okolic Jeleniej Góry - Pałac w Łomnicy, w Wojanowie, Paulinum i Pałac na Wodzie w Staniszowie. Do tego na koniec dnia spacer jeleniogórską starówką :) Cały dzień podjadaliśmy przepyszne muffiny produkcji Karoliny - tu możecie zobaczyć jej bloga :) http://slodkawyspa.blogspot.com/
Podczas gdy wracaliśmy do domu wyszło śliczne słońce, chmury podniosły się znad kotliny i wpadłam na pomysł pokazania im miasta i okolicy z góry - najlepsze miejsce do tego to oczywiście Góra Szybowcowa :)
Potem była już tylko - zapiekanka na obiadokolację i wieczorem - sałatki, wino i nocne śmiechy przy zabawie w kalambury :))

Niedzielne plany pod wpływem porannego deszczu przybrały nieco inny obrót, ale mam wrażenie, że całkiem niezły. Na początek - Perła Zachodu, czyli bardzo urokliwe schronisko nad Bobrem, Wieża w Siedlęcinie z XIVw. freskami, zapora pilchowicka - czyli ponad stuletnia zapora na Jeziorze Pilchowickim, potem mała zmiana kierunków i Wodospad Szklarki w Szklarskiej Porębie, na koniec - Pałac Pakoszów, Park Zdrojowy i Pl. Piastowski w Cieplicach, czyli uzdrowiskowej części Jeleniej Góry. Wróciliśmy padnięci...ale zadowoleni :)

Mam nadzieję, że w ciągu tych dwóch dni pokazałam im zarówno - piękną, bogatą, stworzoną przez człowieka część okolicy, jak i tą bardziej dziką, z pięknymi widokami :) Każde z gości ma na pewno inny typ jeśli chodzi o ulubione miejsce :) i chyba o to chodzi :)

Za tydzień - kolejna porcja gości :D
Ale o planach - w następnym poście :))

czekamy na zwiedzających wnętrze Pałacu w Łomnicy gości :)



dalej czekamy :D

o, wyszli ! :))

pałac w Wojanowie




jedziemy i jemy muffiny :D
jelonek - z Wiktorem :D

widok z Góry Szybowcowej - w dole Jelenia Góra





schronisko Perła Zachodu

Wiktor - też na Perle Zachodu :)

na zaporze pilchowickiej
wodospad Szklarki





pałac Pakoszów









czwartek, 12 września 2013

O basenach c.d.

Ostatnio odkrywam nowe miejsca w okolicach Jeleniej Góry - między innymi właśnie baseny :D
Dzisiejszy post będzie niejako kontynuacją tematu basenów - tym razem w roli głównej hotel Jan w Wojcieszycach (czyli przy drodze na Szklarską Porębę z Jeleniej Góry).

Zacznijmy od oferty - 30zł za 3 godziny korzystania z aquaparku. Chociaż aquaparkiem bym tego nie nazwała... Na stronie internetowej - zdjęcia śliczne, samo miejsce rzeczywiście po gruntownym remoncie i rozbudowie prezentuje się bardzo fajnie - korytarze trochę skojarzyły mi się z drewnianym statkiem, sama część "basenowa" zaś wykończona ciekawie płytkami o charakterze mozaiki.
W opisie aquapark posiada - basen pływacki ze sztuczną rzeką - basenem pływackim bym tego w życiu nie nazwała, raczej jest to niewielki basen - głębokości 1,3m, a rwącej rzeki - brak. Basen posiada też dysze do masażu wodnego, niestety włączające się nieco chaotycznie...
Poza tym bardzo przyjemne sauny, jedno jacuzzi, mały basen z wodą solankową, plus basen tzw. terapeutyczny "ze zmienną kolorystyką świateł i masażem" - niestety ani świateł, ani masażu nie zauważyłam. A szkoda. Bo brzmi ciekawie.

Pomimo tego wszystkiego - 2,5 godziny, które spędziłam tam wczoraj minęły ekspresowo :D Było pływanie, sauna, jacuzzi, basen solankowy, i znów sauna, i znów pływanie :D

Miejsce fajne przede wszystkim z racji niewielkiego ruchu - czułam się tam bardzo intymnie - zupełnie inaczej niż w Gołębiewskim, gdzie nawet jak nie ma "dużo" ludzi, to i tak są wszędzie :D
Poza tym tak jak z Gołębiewskiego - widok na góry śliczny :))

Jednym słowem - cenowo bardzo przystępnie, miejsce bardzo ładne, ciche, spokojne - polecam, ale jeśli ktoś chce poszaleć, to na pewno powinien wybrać Gołębiewskiego :D
Ja za to - mega w Janie odpoczęłam :))

Poniżej zdjęcia ze strony hotelu.




stat4u