poniedziałek, 28 stycznia 2013

poegzaminowo :)

Egzamin zdany na piątkę :D
I kolejny wieczór w nowym miejscu - tym razem na Włodkowica, czyli winiarnia, księgarnia i kawiarnia - Cocofli. Położona w jednym z najbardziej magicznych miejsc Wrocławia, czyli dzielnicy czterech świątyń, tuż obok wrocławskiej synagogi. W Cocofli możemy napić się nawet koszernego izraelskiego wina :) dziś niestety zabrakło - z racji dużego zainteresowania i rzadkich dostaw z Izraela.
Miejsce bardzo ciekawe - widać wpływy żydowskie, co już na wejściu mnie zawsze oczarowuje, poza tym dosyć ciekawy wystrój, miła obsługa, ciekawe menu, głównie napoje - spory wybór win, ale jest też trochę interesujących przekąsek. Poza tym miejsce bardzo spokojne, idealne na wieczorne pogaduszki z przyjaciółmi :)

A na sobie mam kolejną koszulę z zary - sprowadzaną z Azji :D









niedziela, 27 stycznia 2013

nowa knajpka i różowa marynarka

Dawno nie pisałam nic o łażeniu po Wrocławiu i odkrywaniu nowych miejsc, a jak to stwierdził wczoraj mój przyjaciel - tym się właśnie różnimy - on uwielbia miejsca sprawdzone, a ja odkrywać nowe perełki :D
I właśnie wczoraj wyciągnęłam moich medycznych przyjaciół do odkrytej dzięki grouponowi restauracji - Wincentego21. W nazwie zawiera się już cały adres - okolica ostatnio coraz modniejsza, dzięki różnym, głównie artystycznym, działaniom na Nadodrzu.
Jeśli chodzi o samą restaurację - miejsce bardzo klimatyczne, dosyć nowoczesne w wystroju, menu bardzo ciekawe i zdrowe - restauracja na stronie internetowej nazywa sama siebie dietetyczną. My skusiliśmy się na pyszne świeże koktajle - gruszkowy, grejpfrutowy i jakiś zielony z ogórkiem :D
Jedyny minus to godzina zamknięcia - 20. Dlatego resztę wieczoru spędziliśmy w już sprawdzonym miejscu - jednym z moich ukochanych miejsc, czyli K2 - kto raz tam wejdzie od razu się zakocha :)  Dla niezorientowanych - wejście po schodach do góry za Czeskim Filmem, pubem znanym chyba wszystkim we Wrocławiu :D

A przy okazji - różowa marynarka kupiona kiedyś za grosze na świebodzkim :D


 










piątek, 25 stycznia 2013

szybki obiad w czasie sesji :D

Jako, że sesja w pełni na gotowanie pyszności nie za bardzo jest czas.
Dlatego dziś pomysł na szybki obiad - trochę pójście na łatwiznę, czyli wykorzystanie tylko składników dostępnych w domu, ale za to szybko i pysznie :D
Sos bolognese - z penne, bo spaghetti niestety się skończyło :D

Składniki:
- mięso mielone (ja użyłam mięsa z indyka)
- cebula, czosnek (kilka ząbków)
- czerwone wytrawne wino
- koncentrat pomidorowy
- przyprawy - sól, pieprz, zioła prowansalskie, suszona bazylia
- makaron (u mnie dziś pełnoziarniste penne).

Poszatkowaną cebulę i czosnek szklimy na oleju, następnie dorzucamy mięso mielone, przyprawiamy, zalewamy szklanką wina. Dusimy aż mięso będzie gotowe. Następnie dodajemy koncentrat pomidorowy. W między czasie gotujemy makaron. I ekspresowy obiad gotowy :)
Jakby na wierzchu był jeszcze tarty parmezan - byłaby to już pełnia szczęścia :D

Wracam do nauki ortopedii - trzymajcie za mnie kciuki w poniedziałek :)






środa, 23 stycznia 2013

nałogowo - sałatkowo :D

Ostatnio spotykają mnie same miłe rzeczy :)
Wczoraj zdałam egzamin z ginekologii, potem byłam na świetnym koncercie tanga, przy okazji tego wieczoru posłuchałam niesamowitych gangsterskich historii - z ust pewnego szalenie miłego prawnika :)
Dziś od rana zaś robiłam usg pacjentom naszych wrocławskich klinik - niesamowicie miłe doświadczenie kontaktu i jednocześnie robienia rzeczy, które się lubi.
A potem z tej radości kupiłam sobie pyszne herbatki i dwa pączki - jeden z nadzieniem śliwkowym (jeśli nie mieliście nigdy okazji spróbować - polecam!). Siedząc w pasażu grunwaldzkim, opychając się jednym z pączków, z błogim uśmiechem na twarzy, smacznego życzył mi pewien barman z alive. I jak tu się po prostu nie uśmiechać ? Skoro tyle dobroci i uśmiechu jest wokół nas :)

A na obiad zrobiłam pyszną sałatkę:
- pół grillowanej piersi z kurczaka
- kawałek czerwonej cebuli
- resztka ananasa z puszki z poprzedniej sałatki
- resztka oliwek jak wyżej :D
- sałata lodowa
Wszystko polałam sosem utworzonym z oleju, soku z ananasa i przypraw. Do tego grzanki i szybki obiad gotowy :)









poniedziałek, 21 stycznia 2013

nowa sałatka

Dziś dzień Babci - złożyliście już życzenia Waszym babciom? :)

Ja już z samego rana wykonałam telefon prosto do Malborka :)
A poza tym zajmują mnie głównie powtórki ginekologiczne - jutro egzamin.
Jednocześnie myślę też co ubrać na wieczorny koncert w Akademii Muzycznej - Wrocław Tango Quintet gra utwory Astora Piazzolli :D Już nie mogę doczekać się tego koncertu :D
Potem może wpadnę chociaż na chwilę do Loftu na jam session absolwentów Akademii Muzycznej - jednym słowem wieczór upłynie bardzo muzycznie :)


Przy okazji - spontanicznie wymyślona wczoraj sałatka. Wyszła super :)

Składniki :
- paczuszka ryżu
- czarne oliwki
- pomidor
- 2 ząbki czosnku
- mała czerwona cebula
- pół puszki ananasa
- feta
- grillowana pierś z kurczaka

Ryż gotujemy wg przepisu na opakowaniu, pomidora (bez skórki) kroimy w kostkę, ananasa i fetę również, cebulę i czosnek drobno siekamy, oliwki kroimy w paseczki. Kurczaka, pokrojonego w paski, przy najmniej pół godziny wcześniej marynujemy w oleju, soli, pieprzu ziołowym, ziołach prowansalskich, bazylii suszonej, ja dodałam jeszcze przyprawy meksykańskiej kotanyi - salsa de yucatan. Potem grillujemy go na patelni (już bez tłuszczu, krótko, wrzucając na rozgrzaną patelnię).
Po ostygnięciu kurczaka i ryżu wszystkie składniki mieszamy ze sobą. Dzięki zawartości fety sałatka nie potrzebuje już żadnego sosu - po wierzchu polewamy jedynie niewielką ilością soku z puszki ananasów.





sobota, 19 stycznia 2013

lampka wina w miłym towarzystwie


 Lampka wina w miłym towarzystwie - czego chcieć więcej ? Miał być koncert bałkańskiej muzyki, ale wybrałyśmy wino i długie dysputy. Czego chcieć więcej na wieczór, kiedy świat wydaje się tak samo mroźny jak powietrze za oknem, kiedy najchętniej zostałoby się po prostu w łóżku i zatonęło we własnych przemyśleniach, kiedy dobija nas własna bezsilność i niesprawiedliwość świata, kiedy jednoczesność i przeplatanie się rzeczy dobrych i złych doprowadza nas do szaleńczej huśtawki, kiedy nie ma dobrych rozwiązań i odpowiednich wyjść z sytuacji, kiedy człowiek ma po prostu wszystkiego dosyć i zapadłby się pod ziemię... Wtedy właśnie nie zależy zostawać w łóżku i się zadręczać. Wszystko zdarza się po coś i z jakiejś przyczyny. A problemy, jeśli nie da się ich rozwiązać - może kiedyś rozwiążą się same - albo życie poda nam odpowiednie wskazówki ?

A jeśli chodzi o wino polecam Wam moją ulubioną winiarnię - OKWineBar na ul.Szewskiej we Wrocławiu. Miejsce, w którym od progu poczujecie ten niesamowity delikatny klimat i już zawsze będziecie chcieli tam wracać.

A na sobie mam wspominaną kiedyś sukienkę ze świebodzkiego (za 5 zł!) :D

P.S. Na poprawę humoru najlepszy jest jakiś nowy szalony pomysł! Ferie już zaplanowałam - jedziemy z przyjaciółką do Olsztyna, a w drodze powrotnej zahaczymy też na chwilę o Trójmiasto :D






środa, 16 stycznia 2013

pieczone jabłka

Dawno nie pisałam nic o gotowaniu. A to związane jest z tym, że ostatnio mam bardzo mało czasu na przygotowywanie czegokolwiek do jedzenia - cały czas poświęcam na naukę ginekologii - jutro zdaję pierwszą część egzaminu, czyli praktyczną.
Ale w zdjęciach z okolicy sylwestra znalazłam fotki moich autorskich pieczonych jabłek - i dziś chciałabym opowiedzieć Wam o nich :)

Zaczynamy od kupienia twardych jabłek, następnie myjemy je, odcinamy część szczytową i wydrążamy gniazdo nasienne, potem pogłębiamy wydrążenie, aby od skórki pozostało ok.1cm miąższu. Wydrążony miąższ mieszamy z rodzynkami, orzechami włoskimi, migdałami lub płatkami migdałowymi, z cynamonem i cukrem waniliowym. Powstałą masą napełniamy jabłka (ja zrobiłam ich około 10), przykrywamy odciętą wcześniej górną częścią. Jabłka umieszczamy w naczyniu żaroodpornym, do którego wlewamy na dno około szklankę białego wytrawnego wina. Jabłka pieczemy około 45min w 200-220 stopniach.
Wyszły przepyszne ! Idealnie aromatyczne na zimowe wieczory.
Co do istnienia na moich zdjęciach folii aluminiowej - była ona związana z użyciem mniejszego naczynia żaroodpornego, którego część górna kiedyś po prostu się stłukła :D





sobota, 12 stycznia 2013

kolejna nowa sukienka :D


W przerwie od ginekologii :

zdjęcia z wczorajszego wieczoru - bardzo przyjemny pub, bardzo dobre grzane wino, bardzo miłe towarzystwo - a do tego moja nowa sukienka z reserved (prezent od ukochanej Cioci).



piątek, 11 stycznia 2013

:)

Nareszcie piątek i malutki odpoczynek od nauki - właśnie zaraz wychodzę zobaczyć wreszcie ludzi i centrum Wrocławia :D
Nie mam pojęcia gdzie idę, co będę robić, i jest to w ogóle do mnie nie podobne, ale dziś to zupełnie nie ma znaczenia :) idę chłonąć rzeczywistość i zarażać ludzi moim pozytywem. Ostatnio gdzieś mi się zgubił, ale na szczęście już go odnalazłam :)

Z tej okazji też moja ulubiona ostatnio piosenka - wynalazł ją dla mnie przyjaciel :D

Udanego weekendu kochani :)




poniedziałek, 7 stycznia 2013

nowa koszula z nutką melancholii w tle....

Przyjechałam wczoraj do Wrocławia...
Rzadko mi się to zdarza, ale jednak, dopadł mnie pewien rodzaj melancholii, może niezgody z zastaną rzeczywistością, taki stan, kiedy dusza i ciało mają ochotę być gdzie indziej, robić coś zupełnie innego, a nie mogą. Te dwa tygodnie ferii świątecznych minęły tak szybko i tak intensywnie, że teraz trochę zajmie mi powrót do rzeczywistości, bolesnej rzeczywistości - za 2 tyg egzamin z ginekologii (dziś zaczęłam ostrą naukę), potem jeszcze ortopedia i anestezjologia. I tak do 5 lutego. Straaaasznie długo.... Może chociaż na ferie wymyślę coś szalonego - myślę o kolejnym wypadzie do Trójmiasta :D
a może jakiś inny zakątek Polski?


Wczoraj jeszcze z okazji braku jedzenia w lodówce, zamkniętych sklepów z powodu Trzech Króli i chęci poprawienia sobie humoru wybrałam się z moim Jordanem na pizzę - w nowej koszuli. Podróbka zary sprowadzana przez koleżankę z Azji - już ją uwielbiam :)






piątek, 4 stycznia 2013

Nowy Rok

Minęły święta, minął sylwester i nagle jest już 4.01 ! Ostatnio czas pędzi nieubłaganie..
Ale już dawno nie mijał aż tak intensywnie i już dawno nie byłam tak szczęśliwa :))

Egzamin z pediatrii w okresie przedświątecznym zdałam na piątkę, potem przygotowywałam święta, ale że uwielbiam gotować nie sprawiło mi to specjalnie problemu. Potem była ścianka wspinaczkowa, spotkania z przyjaciółmi, i święta minęły - wyjechałam na północ :D Bardzo intensywny, szalony, ale i niezapomniany czas! Byłam jeden dzień u rodziny w Malborku, a potem 2 dni w Trójmieście. Zaliczyłam - molo w Sopocie, Monciak, sopockie knajpy - Scena jest moim ulubionym lokalem w Sopocie - nie dość, że położona na samej plaży przy Grand Hotelu, to jeszcze za jedyne 15zł był jam session jazzowy - grał m.in. Leszek Możdżer, były tańce, a w drugiej sali krótkie sztuki teatralne - jednym słowem miejsce idealne. Chcieliśmy z Arturem-przyjacielem, z którym tam byłam, ukraść Scenę do Wrocławia :D potem był jeszcze klub Czekolada, który jednak odradzałabym Wam.. W tym miejscu należałoby wspomnieć też o niesamowitych ludziach z Trójmiasta, których poznaliśmy w Scenie - pozdrowienia szczególnie dla naszego przewodnika po Gdyni Roberta :)
Następnego dnia był jeszcze Długi Targ w Gdańsku, spacer nad Motławą, a na koniec Gdynia - skwer Kościuszki, Kamienna Góra (świetny widok nocą na oświetlony port i właściwie całą Gdynię) i z zewnątrz niesamowita hala Prokomu (czyli gdyńskiej koszykówki) i stadion Arki Gdynia. Najbardziej podobała mi się chyba ta hala - wyglądała trochę jak leżący dinozaur (znalazłam nawet - nazywa się taki stegozaur) :D
Po nocnej podróży pociągiem powróciłam i zaczęłam szalone przygotowania do sylwestra w moim mieszkaniu. Impreza była niesamowita - mega dużo pysznego jedzenia, tańce, karaoke, nad ranem nawet męska wojna na rymy :D jednym słowem-dużo się działo! A najfajniejsze było to, że wszyscy najbliżsi mi ludzie byli wreszcie razem :) jak jedna wielka rodzina :) oby kolejne w naszym wydaniu były tylko lepsze!
A teraz - odpoczywam w mojej Jeleniej Górze, przed niedzielnym wyjazdem do Wrocławia i początkiem nauki do egzaminu z ginekologii :D

Wszystkiego dobrego kochani w Nowym Roku - oby wszystkie Wasze marzenia się spełniły - bo chcieć to znaczy móc, a życie jest tylko jedno i nie warto tracić czasu na planowanie, postanowienia noworoczne, ten czas przeznaczcie na działanie !


































kafejka w Gdańsku


stat4u