Od jakiegoś czasu moją ukochaną stroną, jeśli chodzi o wypieki - są mojewypieki.com, a od czasu kiedy od kilku dni mam nowy telefon - moją ukochaną aplikacją stała się właśnie aplikacja "moje wypieki" :D Tam też znalazłam przepis na poniższy sernik - szwardzwaldzki, zwany też black forest.
Zmodyfikowałam jedynie ilość składników - wolałam mieć więcej tego pysznego ciasta :D Jeśli chcecie przepis oryginalny - odsyłam do strony albo aplikacji.
Polecam - robi się bardzo łatwo, a na święta jak znalazł :)
Składniki:
- spód: 250g markiz z nadzieniem czekoladowym
100g masła
plus kakao, żeby spód miał intensywnie ciemny kolor
plus niewielka ilość mleka, żeby spód ładnie się trzymał
- masa serowa : 500g twarogu na sernik
400g śmietanki 30%
0,5 szklanki cukru (można dać więcej jeśli ktoś lubi słodkie)
1 op. cukru waniliowego
30 g żelatyny
1/4 szklanki gorącej wody
- na wierzch : 2 galaretki wiśniowe
1 op. wiśni mrożonych
Zaczynamy od rozkruszenia ciastek (na miazgę), zalania ich roztopionym masłem, odrobiną mleka i dosypaniem kakao. Całość umieszczamy na dnie tortownicy, która następnie ląduje w lodówce na czas przygotowywania reszty ciasta.
Masa serowa - ser miksujemy z cukrem, cukrem waniliowym. Śmietanę miksujemy aż do uzyskania bitej śmietany. A żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie i odstawiamy do ostygnięcia.
Następnie do masy serowej powoli dodajemy ostudzoną żelatynę, jednocześnie miksując, żeby nie powstały grudki, a potem ubitą śmietanę. Tak powstałą masę wylewamy na przygotowany wcześniej spód. Wstawiamy na kilka godzin do lodówki.
Przygotowujemy potem galaretki - zalewając 500ml gorącej wody, po czym odstawiamy, aby stężały. Wiśnie rozmrażamy. Kiedy galaretka będzie prawie stężała, wiśnie umieszczamy na masie serowej, a na nich galaretkę. Na noc ciasto wkładamy do lodówki.
Wesołych Świąt kochani!
Moje będą w tym roku nieco inne niż zwykle - w niedziele świąteczną mam 24-godzinny dyżur w szpitalu, więc świątecznie spotykam się z ojcem w sobotę na obiad, a potem już zacznę przygotowania do dyżuru. Śmigus dyngus minie mi na odpoczynku i ewentualnym odsypianiu. A we wtorek znów mam dyżur. Wam życzę w takim razie dużo odpoczynku w te święta :)
A co do mojego pierwszego dyżuru - jakoś przeżyłam, nie było najgorzej, chyba jedynym mankamentm jest ten totalny niedobór snu - mam nadzieję, że do tego jakoś da się przywyczaić :) Bo dziś ledwie żyję :D