W czasie wizyty w Trójmieście odwiedziliśmy restaurację Sztuczka. Restaurację, która na polskiej mapie kulinarnej zajmuje ważne i wysokie miejsce. Do tej pory niestety mało znana, ale myślę, że to już niedługo się zmieni. W końcu Polacy po Top Chefie pokochali polską, tak naprawdę prostą, ale zdekontruowaną kuchnię :) To wszystko znajdziecie w ciekawym, eleganckim, wysmakowanym, ale nie drażniącym wnętrzu, wnętrzu, w którym od wejścia ma się ochotę próbować tych wszystkich niezwykłych pyszności. A między naszym wyobrażeniem, a rzeczywistością różnica jest przeogromna. Po zwykłych restauracjach, w których wydawało mi się, że jadłam dobre rzeczy, wizyta w Sztuczce odmieniła moje kulinarne życie, pokazała horyzonty, o których wcześniej nie miałam pojęcia. To tak jakby wyjść poza własną wioskę, w której mieszkało się całe życie i zobaczyć przestrzeń, góry, doliny, morze w oddali - świat, który stoi przed nami otworem. A my wcześniej nawet nie wiedzieliśmy o jego istnieniu.
Zaczęliśmy od amuse bouche - czyli małych przystawek.
Pierwsza - marynowany łosoś, kawior, rukola, krem wasabi i granita burakowa.
Trzecia - ser kozi, krem z pieczonych papryk, biszkopt z czarnego sezamu
Po eksplozji smaków dla kubków smakowych przyszedł czas na danie główne - ja wybrałam pierś z kaczki berberyjskiej z pieczonym burakiem, chipsem z żółtego buraka, gruszką i risotto z boczkiem.
A Jordan - łososia z grejfrutowym sosem holenderskim, zielonym groszkiem, palonym selerem i polentą
Poza tym w Sztuczce możecie spróbować też menu lunchowego - zmieniającego się co tydzień. Wszystko znajdziecie na ich stronie na facebooku.
Jeśli chodzi o ceny - lunch 25-40zł, danie główne ok. 50zł, desery 20-30zł.
Na pierwszy rzut oka wydaje się sporo, ale przeżycie niezapomniane. I naprawdę warte przeżycia.
Ekspozja smaków, kolorów, połączeń, faktur, struktur, kompozycji - dostajecie talerz, o którym jeszcze długo będziecie opowiadać wszystkim znajomym :) zaręczam :D
Obsługa specyficzna, ale za to szef kuchni przesympatyczny :)
Jeśli chodzi o ceny - lunch 25-40zł, danie główne ok. 50zł, desery 20-30zł.
Na pierwszy rzut oka wydaje się sporo, ale przeżycie niezapomniane. I naprawdę warte przeżycia.
Ekspozja smaków, kolorów, połączeń, faktur, struktur, kompozycji - dostajecie talerz, o którym jeszcze długo będziecie opowiadać wszystkim znajomym :) zaręczam :D
Obsługa specyficzna, ale za to szef kuchni przesympatyczny :)
Ale nie tylko w restauracji próbowaliśmy takich pyszności - w domu Igor (brat mojego Jordana), kucharz ze Sztuczki, podawał nam podobne rarytasy :D Na powitalną kolację - przegrzebki, homar, kalafior z oliwą truflową, puree z kalafiora, zielone szparagi i sos bouillabaisse. Przegrzebki od tej pory stały się moim ulubionym daniem :)
A na pożegnanie - tatar z łososia.
Wróciłam kulinarnie odmieniona.