W piątek kupiłam nowe - pierwsze w życiu 10-centymentrowe szpilki - i nawet przeżyłam wieczorne ich testowanie :D W miejscu, które niezbyt przyciąga nazwą, czyli "warka" - ale poza okropnym gwarem - miejsce to całkiem przyjemne :) a szpilki pokażę wam przy najbliższej okazji :D
W sobotę od rana praca na SORze - czyli różni ludzie, różne przypadki, różne rozmowy z pacjentami - nie tylko medyczne, bo chyba w pracy lekarza - oprócz tego, że przy każdym pacjencie mam burzę mózgów - i myślę, co powinnam, co mogę, o czym jeszcze nie pomyślałam - to poza tym mam okazję poznać mnóstwo ludzi, porozmawiać z nimi - a to robić uwielbiam :) jak już pewnie zauważyliście - straszna ze mnie gaduła:D
Prosto po pracy - makijaż, fryzura, kiecka na siebie - i kierunek teatr - premiera "Don Juana" Moliera - premiera tym bardziej szczególna, że to pierwsza premiera teatru pod rządami nowego dyrektora Piotra Jędrzejasa. I od razu sukces. Spektakl świetny - czuć powiew świeżości w teatrze - wszystkim, którzy mają możliwość wybrania się do jeleniogórskiego teatru - polecam :)
Rewelacyjna choreografia, kostiumy, scenografia, muzyka, no i przede wszystkim świetna gra aktorska - przede wszystkim sam Don Juan - rewelacyjny w swojej roli Robert Mania - który zresztą od zawsze był moim ulubionym aktorem jeleniogórskiego teatru - teraz wzniósł się na wyżyny :) Spektakl początkowo komediowy, potem staje się nieco mroczny, Don Juan przeżywa przemianę - na szczęście wyłącznie pozorną - przez moment obawiałam się banalnego zakończenia - ale zakończenie to głęboki monolog Don Juana - o obłudzie dzisiejszego świata.
Wyszłam z teatru - nad wyraz zadowolona :)
Zdjęcia ze strony teatru.
Wieczór jednak dopiero się zaczynał - potem świetny jazz w wykonaniu młodych artystów, czyli Michał Kapczuk Trio, a potem jazzowe jam session w Kwadracie - w domu byłam po 2 :)Po tym sobotnim szaleństwie - pół niedzieli spędziłam w łóżku - w końcu nawet ja mam ochotę nic nie robić, odpocząć, nie szaleć, zaszyć się w łóżku, nic nie musieć, na obiad wyciągnąć z zamrażarki zrobione jakiś tydzień temu pierogi z dynią - przepis zamieszczę niedługo :)
I powiem wam, że fajnie tak czasem pobyć sama z sobą i z własnymi myślami, i porobić dokładnie to, na co człowiek ma akurat ochotę - u mnie to było totalne nic :D
Do wieczora wytrzymałam w tej mojej łóżkowej samotności i lenistwie - po 19 poszłam do szpitala :D W drodze do szpitala - poczułam ten wiatr, wiał halny, ale taki szczególny - jeśli oglądaliście film "Czekolada" to wiecie o czym mówię - tam bohaterka, potomkini Indian - kiedy zaczynał wiać wiatr czuła wewnętrzną potrzebę zmian, ruchu, brała córkę i ruszały w drogę, przed siebie.
I w niedzielę wiał właśnie taki wiatr, wiatr, w którym czuć było niepokój.
I w szpitalu - totalnie nieudana na szczęście próba samobójcza, plus pijani, alkoholicy, policyjni zatrzymani - totalny dzień świra. Po kilku godzinach wymordowana psychicznie wróciłam do domu.
I czas zacząć nowy tydzień :) W środę spotkanie ze stażystami, w czwartek kolejne jam session w Kwadracie, w piątek - po prostu 1 listopada - z tej okazji przyjeżdżają moje najlepsze przyjaciółki ze Szczecina i Krakowa - już nie mogę się ich doczekać :) w sobotę impreza halloweenowa w Kwadracie - i mega problem ze strojem :D Nie chciałyśmy być jak wszyscy czarownicami, potworami czy innymi oklepanymi obrzydlistwami, więc stanęło na postaciach z bajek :D mój strój mam już ułożony w głowie - ale opowiem o nim dopiero, kiedy będzie gotowy :D i na pewno pokażę zdjęcia z imprezy :)
Dbajcie o siebie - o swoje ciała i o swoje dusze :) takie zdanie na ten tydzień od waszej osobistej lekarki :D