wtorek, 28 stycznia 2014

weekend w Krakowie :)

Idąc w poniedziałek rano do pracy towarzyszyła mi jedna zasadnicza myśl - jak to fajnie jest czasem gdzieś pojechać, chociaż na chwilę oderwać się od codziennego życia, obowiązków, na chwilę odciąć się od wszystkich swoich myśli, przyzwyczajeń, nawet własnego wygodnictwa. Spakować walizkę i ruszyć przed siebie, chociaż przez moment, patrząc za okno, człowiek myśli - a może by to odwołać?a może zostać w domu? Ale nie - ubiera wszystkie możliwe swetry i rusza w drogę, chociaż na dworze mróz i zamieć śnieżna. Tak było w piątek - zanim doszłam do przystanku byłam małym bałwanem :D We Wrocławiu przesiadka na Polskiego Busa - polecam wszystkim - ceny bardzo przystępne (za bilet do Krakowa zapłaciłam 9zł), siedzenia wygodne, do tego w czasie podróży dostałam bułkę, soczek, ciasteczka i wodę, jedynym minusem było prawie godzinne spóźnienie, ale spowodowane głównie korkami na wyjeździe z Wrocławia i wjeździe do Krakowa. W końcu było piątkowe popołudnie. W Krakowie byłam o 17.
U przyjaciółki zjadłam przepyszny obiad i ruszyłyśmy w miasto - na wymyślanie i szlajanie się po knajpach nie zdecydowałyśmy się z racji temperatury - było jakieś minus 10, do tego przeszywający wiatr... Ten wieczór, razem ze znajomymi z Wrocławia, spędziłyśmy w knajpie o nazwie Spokój - dosyć dobre grzane wino, poza tym wystrój dosyć intensywnie pomarańczowy, czyli w kolorze, którego chyba najbardziej nie lubię, dlatego za długo tam nie zabawiłyśmy, i korzystając z okazji podwózki do domu - wieczór skończyłyśmy pijąc grzane białe wino z pomarańczami i cytrynami w domu :D

Sobota od rana nie nastrajała do wychodzenia - ponad minus 10, do tego wiatr, i padający śnieg. Ale jako, że pogoda nam nie straszna - po 11 wynurzyłyśmy się z domu - najpierw spacer po Starym Mieście - rynek i okolice, potem poczłapałyśmy w stronę Wawelu (zahaczając po drodzę o księgarnię z tanimi książkami - głównie w celu ogrzania się), skąd tramwajem dotarłyśmy na Kazimierz - moje ulubione miejsce w Krakowie. Tam najpierw rozgrzewałyśmy się herbatą i gorącą czekoladą w bardzo przyjemnej knajpce (chyba o nazwie Three Times - zdjęcia poniżej), potem planowałyśmy zapiekankę w Okrąglaku na Nowym Placu, ale z racji temperatury zmieniłyśmy plany i zjadłyśmy obiad w restauracji Barfly - którą wszystkim polecam. Obiad za 14zł - do wyboru kilka zup i kilka dań głównych, plus kompot. Ja zdecydowałam się na bardzo dobry krem z soczewicy i jeszcze lepsze polędwiczki w sosie kurkowym. Świetny obiad, do tego cena mega przystępna :D Jedyny mankament to wystrój - strasznie cepeliowy :D Dlatego zdjęć z tego miejsca brak.






Collegium Maius




knajpka na Kazimierzu

Jako, że była dopiero 15, postanowiłyśmy skoczyć jeszcze na chwilę do Galerii Kazimierz - zobaczyć, co w trawie piszczy, czyli co ciekawego można kupić na krakowskich wyprzedażach :P Wypatrzyłam w Zarze eleganckie, pudrowo-różowe, rurki na kant - będą w sam raz na lato do szpilek :D Chciałam jeszcze kurtkę, ale niestety nic mnie nie zachwyciło..
Do domu wpadłyśmy przed 18 - zdążyłyśmy jedynie przebrać się, ogarnąć, poprawić makijaż - i znów ruszyłyśmy na Kazimierz, gdzie na 19 byłyśmy umówione z mieszanym wrocławsko-krakowskim towarzystwem :) Ale tego wieczoru - gwiazdą było miejsce - knajpka o nazwie Duży Pokój. Nieduża, ale dzięki temu bardzo przytulna, wystrój nie przytłaczający, raczej delikatny, w bielach i szarościach, do tego przepyszne jedzenie - zjadłam rewelacyjny krem z zielonego groszku, a potem ciasto dnia, którym był jabłecznik, ale z dodatkiem jakiegoś ciekawego aromatu - niestety moje kubki smakowe nie są aż tak dokładne, i jedyne, co mogę powiedzieć, to że mógł być to dodatek marcepanu :D Do tego bardzo dobre różowe wino - czego chcieć więcej - mój zmysł smaku został totalnie dopieszczony tego dnia :))

krem z groszku


pozostałe talerze






super lustro w toalecie :)
no i zdjęcie w lustrze :D




Niedziela okazała się, jeśli chodzi o pogodę, najbardziej sprzyjającym dniem - temperatura zdecydowanie się podniosła - na słońcu było prawie 10 stopni na plusie :D do tego wiatr nieco zelżał, a śnieżek już tylko delikatnie prószył. Wybrałyśmy się na poranny spacer w okolicach rynku, a potem po krakowskich plantach. Ślicznie było :) Na obiad - pierogi ze szpinakiem w barze mlecznym (jedyne 3zł) - zdecydowanie dobre, domowe pierogi :)
A po południu - razem z moimi wrocławskimi znajomymi - wróciłam do Wrocławia, a potem wieczorem do Jeleniej :)
Fajnie jest tak czasem gdzieś wyjechać, chociaż na chwilę :)










na koniec zdjęcia z wieczoru w Dużym Pokoju 


11 komentarzy:

  1. Zdecydowanie fajnie wyskoczyć gdzieś tak na chwilę, oderwać się od szarości. Kraków jest jak dla mnie jednym z najładniejszych polskich miast, niestety byłam tam tylko raz na przedłużonym weekendzie, ale za to latem - więc nachodziłam się za wszystkie czasy :) Temperatura obecna faktycznie nie nastraja za pozytywnie, chociaż z chęcią wzięłabym biegówki i pojechała na obrzeża szarej Łodzi. Pocieszam się, że już niedługo będę hasać po karkonoskich lasach :D

    Zdjęcia bardzo fajne, miejsca jak widzę oryginalne - szczególnie urzekł mnie ten element "koński" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna wycieczka! A jaka biała sceneria bajkowa:) Popieram! Dobry wyjazd zmienia perspektywę. Na dobrą:)) Pozdrowienia na cały udany tydzień!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Kraków i wlasnie tam zamierzam studiować - swoją drogą na wydziale Collegium Medicum UJ-otu ;) będę tu wpadać, bo medycyna, moda i kuchnia to moje klimaty :)
    Ps. Ja nawet nie widziałam na oczy butów jimmy'ego choo:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja byłam w grudniu dokładnie w ten sam sposób. Polskim Busem z Wrocławia. Bardzo miło, bo mój przejazd kosztował jakieś 6zł:) A Kraków wiadomo...zachwycający.

    OdpowiedzUsuń
  5. brr, ale zimno :D super wyglądasz, jedzenie prezentuje się wyśmienicie!
    bardzo ciekawa nazwa knajpy, spodobała mi się ;)
    no i urzekł mnie ten koń.
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczna podróż i odskocznia od codzienności:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja Ci zazdroszczę.. Sama chętnie wybrałabym się do Krakowa :) super zdjęcia... i w ogóle super post!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak można jechac za 9 zł z Wrocławia do Krakowa??? to szleństwo jakies i szczęście :))
    Zdjęcia potraw świetne,chyba komponował je ktos po ASP :))
    Tez lubię takie wyjazdy-intensywne ale krótkie,najbardzoej lubię swoje łóżko :))

    OdpowiedzUsuń
  9. zdecydowanie sie zgadzam z ostatnim zdaniem, nawet na dwa dni gdzies wyjechac :) czlowiek od razu ma inna energie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja Ci tego Krakowa zazdroszczę! :)) byłam tam zaledwie dwa razy, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz do Krakowa wrócę ;) no i bądź, co bądź - trafiłaś na słoneczną pogodę!:D:)

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam Kraków! :)

    kiedys przez przypadek natknelam sie na Twojego bloga. Zapamietalam nazwe :) i.. dzisiaj postanowilam sprawdzic czy jeszcze blogujesz :) zycze powodzenia :)

    http://xoprimaxo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

stat4u