wtorek, 24 grudnia 2013

moje święta

W wolnej chwili od gotowania, jedzenia, świątecznych przygotowań, porządków - znalazłam chwilę, żeby opowiedzieć wam o moich świętach.
Każdemu wydaje się, że jego święta, zwyczaje, tradycje, dania wigilijne są zupełnie zwyczajne i wszyscy mają dokładnie takie same. A potem przy okazji rozmów okazuje się, że każde święta są jednak trochę inne, każde są zlepkiem tradycji różnych rodzin, osób, kultur.
Moje wywodzą się głównie z domu mamy, czyli z Malborka, a te z domu babci - czyli z Bieszczad, rejonu styku kultury polskiej i ukraińskiej, pewnie trochę też z rejonów dziadka, czyli zza Buga - terenów dzisiejszej Białorusi, a potem całą tą tradycję mama wymieszała po przyjeździe na Dolny Śląsk, z tradycjami ojca - Poznaniaka. Sami widzicie - mieszankę w domu mam niezłą.
Zaczynamy tradycyjnie od opłatka, życzeń, potem wjeżdża barszcz (mój niestety z koncentratu, w przyszłym roku postaram się wspiąć na wyżyny i zrobić prawdziwy barszcz), do tego uszka - smażone na głębokim tłuszczu - jedyne w swoim rodzaju, moje ulubione, potem pierogi z kapustą i grzybami polane tłuszczykiem z cebulką. Z ryb - karp zwyczajnie usmażony, z ziemniakami i greckim sosem, potem śledzie - tym razem rolmopsy ozdobione papryką i zieleniną i śledzie z suszonymi pomidorami. Na słodko - makiełki (czyli masa makowa, makaron świderki i pomarańcze), plus "makowiec" na kruchym cieście i ciasteczka z ciasta francuskiego z makiem. Do tego oczywiście kompot z suszu.
To trzecie święta, kiedy wszystkie wigilijne potrawy przygotowuję sama. Pamiętam te pierwsze, kiedy zabrakło mamy, która wszystko przygotowywała, te pierwsze, kiedy wisiałam na telefonie z ciocią i babcią, pytając o wszystko, poczynając od ciasta na uszka, przez farsz na pierogi, po kompot z suszu. Zostałam totalnie rzucona na głęboką wodę. Ale chyba wyszłam z tego obronną ręką. Chociaż do dziś zdarzają mi się potknięcia w tym przedświątecznym wirze - na tej wigilii były na przykład pierogi z surową kiszoną kapustą :D ale dało się zjeść :D
Całą wigilię udało mi się przygotować w poniedziałek wieczorem - po powrocie z pracy ze szpitala, i w wigilię rano, potem jeszcze wizyta na cmentarzu, i można siadać do kolacji. Uff, i tym razem dałam radę.

uszka




śledzie z suszonymi pomidorami

pierogi z kapustą i grzybami
kruche ciasto z makiem


ciasteczka z makiem


makiełki

 W tym roku też po raz pierwszy w moim domu pojawiła się żywa choinka.


tak stół wyglądał w południe :)


Wesołych Świąt kochani :* 

4 komentarze:

  1. Ja też się przekonałam, że pomimo mieszkania w tym samym regionie tradycje w każdym domu bywają różne. Dla mnie najważniejsze w święta są makówki. POzdrawiam świątecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. to masz bardzo dobrą organizację my w południe to jeszcze nie mieliśmy nic! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. surowa kapusta? nowoczesnie! :D apetyczne te Twoje swieta.. w tym roku i mi magia swiat sie udzielia ;)

    OdpowiedzUsuń

stat4u