środa, 4 marca 2015

mule na obiad

Dawno nie pisałam o gotowaniu, które tak kocham. Nie znaczy to, że przestałam gotować. Raczej zapominam w trakcie gotowania i późniejszego konsumowania robić zdjęć. A bez zdjęć ciężko pisze się na blogu o jedzeniu...
Ale tym razem o zdjęciach pamiętałam ! :D
Wszystko zaczęło się w Biedronce, gdzie znalazłam kilogramowe opakowanie muli za 14,99.
Musiałam je kupić. Wróciłam do domu i skontaktowałam się z Jordankowym bratem Igorem- kucharzem obecnie pracującym w Cyganerii w Gdyni. W czasie majówki koniecznie muszę spróbować tamtejszego jedzenia.
Ale wracając do muli zdecydowałam się na wersję podstawową.
Oliwa, cebulka, czosnek, do tego mule, sól, pieprz, białe wino, natka pietruszki, na koniec łyżka masła. Do tego bagietka. Niebo w gębie.
Polecam !






A jeśli chodzi o moją pierwszą lekcję, to nie było tak źle :D Na początku byłam trochę przerażona, ręce mi się trzesły, ale jakoś dałam sobie radę. Koleżanka, która okazała się być moją uczennicą powiedziała mi później, że było bardzo dobrze, i grupie się podobało, a z tego cieszę się chyba najbardziej :) Najgorsze, że nawet mnie, największą gadułę świata, zmęczyło to ponadgodzinne gadanie - aż buzia mnie potem bolała :D Ale cieszę się bardzo, że zdecydowałam się na to nowe wyzwanie :)

4 komentarze:

  1. Uwielbiam mule! Następnym razem polecam zrobić z pomidorami http://smakowawyspa.blogspot.com/2014/12/mule-w-sosie-pomidorowym.html sos jest obłędny! Pierwszy raz jadłam takie w Chorwacji i nie musiałam powtórzyć w domu ten smak :D
    Gratuluje pierwszego udanego dnia w nowej pracy!

    OdpowiedzUsuń
  2. pyszności! proste w przyrządzeniu i bardzo smakowite :D lubię je właśnie w takiej niewydumanej wersji podstawowej ;) tutaj często podają z frytkami :D

    OdpowiedzUsuń

stat4u