piątek, 11 lipca 2014

o restauracji, którą odwiedzić trzeba

Zgodnie z obietnicą dziś post kulinarny, ale z zupełnie innej strony niż zwykle. Ze strony smakosza.
W czasie wizyty w Trójmieście odwiedziliśmy restaurację Sztuczka. Restaurację, która na polskiej mapie kulinarnej zajmuje ważne i wysokie miejsce. Do tej pory niestety mało znana, ale myślę, że to już niedługo się zmieni. W końcu Polacy po Top Chefie pokochali polską, tak naprawdę prostą, ale zdekontruowaną kuchnię :) To wszystko znajdziecie w ciekawym, eleganckim, wysmakowanym, ale nie drażniącym wnętrzu, wnętrzu, w którym od wejścia ma się ochotę próbować tych wszystkich niezwykłych pyszności. A między naszym wyobrażeniem, a rzeczywistością różnica jest przeogromna. Po zwykłych restauracjach, w których wydawało mi się, że jadłam dobre rzeczy, wizyta w Sztuczce odmieniła moje kulinarne życie, pokazała horyzonty, o których wcześniej nie miałam pojęcia. To tak jakby wyjść poza własną wioskę, w której mieszkało się całe życie i zobaczyć przestrzeń, góry, doliny, morze w oddali - świat, który stoi przed nami otworem. A my wcześniej nawet nie wiedzieliśmy o jego istnieniu.

Zaczęliśmy od amuse bouche - czyli małych przystawek.
Pierwsza - marynowany łosoś, kawior, rukola, krem wasabi i granita burakowa.

 
Druga - wątróbka, maliny, emulsja z ziemniaków, sos demi glace, pistacje, oliwki, chips z szynki parmeńskiej


Trzecia - ser kozi, krem z pieczonych papryk, biszkopt z czarnego sezamu


Po eksplozji smaków dla kubków smakowych przyszedł czas na danie główne - ja wybrałam pierś z kaczki berberyjskiej z pieczonym burakiem, chipsem z żółtego buraka, gruszką i risotto z boczkiem. 


A Jordan - łososia z grejfrutowym sosem holenderskim, zielonym groszkiem, palonym selerem i polentą


Poza tym w Sztuczce możecie spróbować też menu lunchowego - zmieniającego się co tydzień. Wszystko znajdziecie na ich stronie na facebooku.
Jeśli chodzi o ceny - lunch 25-40zł, danie główne ok. 50zł, desery 20-30zł.
Na pierwszy rzut oka wydaje się sporo, ale przeżycie niezapomniane. I naprawdę warte przeżycia.
Ekspozja smaków, kolorów, połączeń, faktur, struktur, kompozycji - dostajecie talerz, o którym jeszcze długo będziecie opowiadać wszystkim znajomym :) zaręczam :D
Obsługa specyficzna, ale za to szef kuchni przesympatyczny :)






Ale nie tylko w restauracji próbowaliśmy takich pyszności - w domu Igor (brat mojego Jordana), kucharz ze Sztuczki, podawał nam podobne rarytasy :D Na powitalną kolację - przegrzebki, homar, kalafior z oliwą truflową, puree z kalafiora, zielone szparagi i sos bouillabaisse. Przegrzebki od tej pory stały się moim ulubionym daniem :)


A na pożegnanie - tatar z łososia.
Wróciłam kulinarnie odmieniona.



7 komentarzy:

  1. Wnętrze zdecydowanie nie w moich klimatach, ale dania wyglądają fantastycznie - ślinka pociekła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. mimo, że odwiedzam trójmiasto praktycznie co tydzień to nigdy nie słyszałam o tej restauracji - co za wstyd. muszę ja koniecznie odwiedzić ;)
    http://coeursdefoxes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. no......jestem pod wrażeniem i to dużym !!!
    boże co za rarytasy !!
    właśnie myślałam o tym,co za ludzie tam gotują,co za kucharze????
    a tu z tekstu wnioskuję ,że to Twój prawie szwagier?? no to szczęściara z Ciebie,może Ci zdradzić parę pomysłów :) Ja z moją córką to byśmy chyba tam piszczały z rozkoszy,uwielbiamy taki9e coś coś / bo mój partner jest oporny :))
    gdzie Igor uczył się sztuki kulinarnej? i jakiej narodowości jest tam szef kuchni, nie wiesz może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynał w szkole gastronomicznej w Jeleniej Górze, a potem najpierw był kucharzem, a potem szefem kuchni w restauracji na Helu, a rok temu dostał się na staż do Sztuczki - to tak w skrócie :) szef kuchni Sztuczki jest Polakiem - nazywa się Rafał Wałęsa.
      A co pisków z rozkoszy - też chętnie bym wydawała z siebie takie odgłosy, ale trochę nie wypadało :P
      pozdrawiam :*

      Usuń
  4. W każdej restauracji denerwuje mnie jedna rzecz: zbyt małe porcje. Tak tak wiem: normalni ludzie się najadają taką ilością jedzenia i takie ilości są zdrowe. Ale co ja na to poradze, że jestem przepadzita i jem jak facet który robi na kopalni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to nie sa porcje do napchania sie az po brzegi, tylko to kosztowania sztuki kulinarnej swiadczacej o zdolnosciach szefa kuchni :) napchac sie mozna w barze, a to prawdziwa restauracja :)

      Usuń
  5. Musze przyznać, ze zarówno dania jak i sam wystrój powalają na kolana! Mam nadzieję, że następny mój wyjazd też tam ukoronuję wspaniałymi daniami;)

    OdpowiedzUsuń

stat4u