czwartek, 5 czerwca 2014

Zakopane - dzień drugi

Drugiego dnia zaplanowaliśmy wypad nad Morskie Oko. Spod zakopiańskiego dworca busikiem dojechaliśmy na parking, skąd już pieszo ruszyliśmy - ku naszemu wymarzonemu celowi :D
Poranek w Zakopanem - zgodnie z prognozami pogody - był upalny. Bezchmurne niebo, niewielki wiaterek umożliwiający normalne funkcjonowanie. Zdecydowaliśmy się na krótkie spodenki, t-shirty, a do plecaka sweterek/bluza i prowiant na drogę. Cieplejsze rzeczy, kurtki, parasole itp. zostały w pensjonacie.
Droga - niby asfaltowa - ale jednak ciągle wspinała się pod górę. Moje nogi zaczęły dawać o sobie znać już po pierwszej godzinie marszu. Wychodziło 17km zrobione dzień wcześniej. Do tego pot lejący się z czoła. Na polanę, dokąd dojeżdżają konne powozy dotarłam zziajana, marząc tylko, żeby już dotrzeć do schroniska i zobaczyć wreszcie to Morskie Oko. Humor dodatkowo zepsuły mi nadciągające znad Słowacji czarne chmury i dochodzące gdzieś z oddali odgłosy burzy. Ostatnie pół godziny drogi przeleciałam w 15min. Adrenalina jednak robi swoje. Zaczęły padać pierwsze krople deszczu. Na Morskie Oko wpadłam ledwie żywa, zmarznięta i spocona jednocześnie, do tego przewiana do szpiku kości. Jordan krzyknął, żebym stanęła do zdjęcia. Miałam ochotę się rozpłakać i wrócić do domu. Wbiegłam do schroniska w poszukiwaniu ciepłej herbaty. Na szczęście był automat. Pochłonęłam dwie kanapki, herbatę i dostałam rozkaz do powrotu - burza nadciągała. Prawie biegiem zlecieliśmy do polany, na której w sklepiku przemiły Pan sprzedawał wszystkim "przygotowanym" w góry turystom foliowe worki na śmieci, czyli tzw. płaszcze przeciwdeszczowe :D Wyglądałam w tym bosko :P Jordan uratował mnie jeszcze swoją bluzą, inaczej na pewno skończyłabym ten pobyt z porządnym przeziębieniem... Potem jeszcze godzina marszu w dół i znów byliśmy na parkingu. Busik i spać. Wysiadłam w Zakopanem szczęśliwa, że chociaż pod sam pensjonat dowiezie nas miejscowy autobus nr12. Najbliższy był za ponad pół godziny, ale postanowiłam czekać, lekko drzemiąc na przystanku. Przejeżdżając obok przystanku nie zatrzymał się. Musieliśmy pół godziny iść piechotą. Miałam ochotę położyć się na chodniku.
W pensjonacie kawa, łóżko, dwie godziny leżakowania i znów byłam na chodzie :D

Wodogrzmoty Mickiewicza w drodze na Morskie Oko (mega efekt akustyczny)


chwila odpoczynku po drodze

ostatni moment przed deszczem

zimno!!

dopiero na tym zdjęciu zobaczyłam jak wyglądało to całe Morskie Oko..



Ostatni wieczór w Zakopanem postanowiliśmy spędzić na Krupówkach - na prawdziwej góralskiej kolacji. Zupełnie nie rozumiem niechęci ludzi do Krupówek. Może i jest tam sporo turystów, ale dokładnie tak jak w każdym dużym, a już tym bardziej popularnym, mieście. Nic nowego. Może i poziom knajp - szczególnie tych, które jak widzę myślę tylko o starym oleju - pozostawia wiele do życzenia, ale nad morzem, szczególnie w małych miejscowościach znajdziemy dokładnie to samo. A tu chociaż na każdym kroku można kupić prawdziwego oscypka, wieczorem w co drugiej knajpie gra góralska kapela, a w polecanych w internecie restauracjach możemy spróbować regionalnych przysmaków. Rozpłynęłam się. Ale może też dlatego, że tak bardzo przypominały mi mój ukochany Sopot i główny deptak, czyli Monciak. Który charakter ma tylko wtedy, kiedy w górę i w dół walą nim tłumy, kiedy w każdej kafejce ciężko znaleźć miejsce na poranną kawę czy lunch. Kocham lato w Sopocie - już za niecałe 2 tygodnie będę właśnie tam :D

Zdecydowaliśmy się na kolację w Starej Izbie - przyjemna obsługa, w środku górale przygrywali na skrzypeczkach, a my zamówiliśmy pierogi z bryndzą i jagnięcinę na czerwonym winie. Pychota :)

W niedzielę rano wyjechaliśmy z Zakopanego, już myśląc, gdzie by tu jeszcze pojechać... Może Bieszczady? Może we wrześniu? Najnowszy pomysł mówi o Pieninach - spływ Dunajcem, Trzy Korony, zamek w Czorsztynie i Niedzicy :) Jak tylko ustalimy szczegóły na pewno wam opowiem :)

A już 14 czerwca wyruszamy na północ - najpierw jednodniowe zwiedzanie Bydgoszczy,a potem kilka dni w Trójmieście. Już nie mogę się doczekać !

owieczki pod naszym pensjonatem :)





wieczorny spacer po Zakopanem



po serach - kolejny zakopiański specjał
(te akurat z nadzieniem żurawinowym i bryndzowym)



jagnięcina na kolację

12 komentarzy:

  1. Fajnie. Z tym Morskim Okiem to właśnie tak jest. Ewentualnie można jeszcze za około osiem stówek wjechać autem do Parku Tatrzańskiego:). Pogoda w górach wysokich zmienną jest, wiadomo, więc zawsze muszą być dwie lekkie, a ciepłe i nieprzemakalne warstwy. Strach pomyśleć, co by było, jakbyście na prawdziwym szlaku byli. Dobrze, że się Wam udało wrócić. A komunikacja w Zakopcu w większości "na żądanie", to znaczy, trzeba machnąć, chyba mają nawet tak oznakowane przystanki. Taka jestem mądra, bo czytając Twoją relację, czułam się, jakbym się w czasie cofnęła i deja vu miała:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mysmy byli zimą w Zakopanem, ale na morskie oko nie doszliśmy, więc Tobie zazdroszczę <3 będziecie mieli co wspominać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. zawsze mnie bawiła nazwa Wodogrzmoty Mickiewicza :D
    a tych pralin też nie znam, eej ja je chcę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Superowe zdjęcie z wodospadem!!:) I zjedliście potem te baranki aaaa;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w Zakopcu jem z rodzinką w Karczmie po Zbóju,raz byliśmy w Staro Izbie i nie smakowało nam tam jedzenie.Jestem z Trójmiasta i mimo że lubię Sopot to tego klimatu który czuję w Zakopcu tu nie odczuwam;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie muszę tam wrócić, bo ostatnim razem nie zobaczyłam wszystkiego. Zakopane ma świetny klimat.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, kaprysy pogody :D W górach robi się strasznie w aurze deszczowo-burzowej, nie do pozazdroszczenia.
    Co do Krupówek - byliśmy kiedyś paczką ze studiów zimą w Zakopanym na deskach. Wieczorem od razu pierwszego dnia - oczywiście wypad na Krupówki w poszukiwaniu knajpki góralskiej z prawdziwego zdarzenia. Skończyło się na tym, że w dzikich tłumach napiliśmy się w jakiejś podrzędnej miejscówce herbaty z rumem - napój okazał się nie być godzien tej nazwy... od tego momentu jakoś jestem zrażona :(

    Czekam na kolejną relację z niedawnych wojaży :) Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  8. świetne zdjęcia, już nie pamiętam kiedy byłam w Zakopanym:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietne zdjecia, pięknie uchwycony krajobraz, i masz naprawdę ładny uśmiech;D
    Pozdrawiam
    monic-dzej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Dałabym głowę, że już tu pisałam komentarz...a może mi się przyśniło.
    Dodam wiec jeszcze raz, że też bardzo lubię Zakopane i zazdroszczę wyprawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie wiem, jak to się stało, że zniknął :(

      Usuń
    2. Co do Zakopanego jeszcze,to chciałbym kiedyś spędzić tam rodzinne święta, zebrać najbliższych, wynająć pokoiki i się dobrze bawić ;)

      Usuń

stat4u