poniedziałek, 16 lutego 2015

prawie z Wrocławia.

Minęły dokładnie dwa tygodnie, czyli właśnie dziś zaczyna się mój trzeci, a zarazem ostatni tydzień stażu we Wrocławiu. Zaczyna się wyłącznie teoretycznie, bo piszę do was tym razem z mojego jeleniogórskiego łóżka - strasznie zasmarkana, zakaszlana, całkowicie obolała, z nieco obniżonym nastrojem - bo ja nienawidzę być chora! i to jeszcze w taką piękną pogodę, kiedy jedyne, o czym człowiek marzy to spacer! Ale niestety tak kończy się przebywanie kilka godzin dziennie na oddziale zakaźnym, gdzie wszyscy pacjenci mają zapalenia oskrzeli i płuc, jeden kaszle przez drugiego, że już nawet na oddziale zrobiła się z tego niezła epidemia. Mnie w końcu też dopadło.

Ale wcześniej były bardzo przyjemne dwa tygodnie - pierwszy, bardziej na zapoznanie się z oddziałem, z ludźmi, drugi już dosyć pracowity. Poza tym oczywiście spotkania z wrocławskimi przyjaciółmi i weekendy w Jeleniej Górze. O dziwo nie było tak źle jak się spodziewałam :)
Jak wiadomo, wszystko zależy od naszego podejścia, wszelkie pozytywne bądź negatywne emocje siedzą w naszej głowie, więc w momencie, kiedy tylko przestałam narzekać wewnętrznie, użalać się nad samą sobą, jak to mi źle i okropnie, że muszę trzy tygodnie siedzieć we Wrocławiu - od razu zrobiło mi się lepiej, nabrałam ochoty do życia, przypomniało mi się, co tak bardzo lubiłam we Wrocławiu, i jak bardzo tęskniłam za tymi moimi wrocławskimi przyjaciółmi, i jak to w zasadzie się cieszę, że moge trochę z nimi pobyć :) No i jak tak już się cieszyłam, jak to sobie nawymyślałam planów na ten ostatni tydzień, to się oczywiście rozchorowałam, i z planów, na razie przynajmniej, nici :D Ale wszystko ma swoje dobre strony, nawet takie okropne choróbsko - można cały dzień przeleżeć w łóżku, spać do południa, potem spać po południu i  prawie w ogóle nie mieć wyrzutów sumienia patrząc na stertę ciuchów do prasowania ;)
Można też mieć wreszcie czas, żeby opowiedzieć wam np. o jeleniogórskim teatrze, który ostatnimi czasy z mojego punktu widzenia bardzo pozytywnie się rozwija, co rusz zaskakując mnie nowymi, świetnymi spektaklami, z jednej strony bardzo aktualnymi, nawiązujacymi czy to do wydarzeń bieżących, czy problemów zarówno o zasięgu ogólnoświatowym, jak i miejscowym, ale też dotykając spraw uniwersalnych. Polecić mogę wam właściwie wszystkie najnowsze spektakle, zaczynając od walentynkowej premiery, na której świetnie się bawiłam (nie zgadzając się zupełnie z wątpliwej jakości krytykami i innymi jeleniogórskimi hejterami) - "Miłość i polityka" to świetna komedia, w wielkim skrócie o miłosci i polityce właśnie, o intrygach, oszustwach, zdradach, a ja myślę, że o świecie w ogóle. Do tego niesamowita Anna Ludwicka-Mania, którą mogłabym oglądać bez końca. Poza tym "Karskiego historia nieprawdziwa" - słodko-gorzka opowieść o tym, co stałoby się, gdyby prezydent Roosvelt zareagował na opowieści Karskiego o eksterminacji Żydów w Polsce w czasie II wojny światowej, plus świetna muzyka i stroje. Jeśli o strojach mowa, to ostatnie spektakle rzucają się w oczy przede wszystkim niesamowitymi kostiumami, które pamiętać będę jeszcze długo, jak np. w sztuce "Pierścień wielkiej damy" - gdzie suknie może nie przebiły jednej wielkiej sukni z "Miłości i polityki", ale uszyte były w sposób spektakularny. Do tego "Mąż mojej żony" - czyli jak to jest spotkać na swojej drodze męża własnej żony, i co z tego wynika :D I trochę starsze - nieco paranoiczny thriller "Autobus", opowieść o historii miasteczka, które zniknęło, czyli "Miedzianka", tragikomedia "Samobójca?", i "Don Juan", w którym zakochałam się podczas premiery ponad rok temu. O spektaklach jeleniogórskiego teatru mogłabym opowiadać wam godzinami, ale nie w tym rzecz - jeśli tylko będziecie mieli możliwość wybierzcie się do teatru :) Odsyłam was na ich stronę - tam znajdziecie repertuar i opisy poszczególnych spektakli (teatrnorwida.pl)

Anna Ludwicka-Mania - gwiazda "Miłości i polityki" (ze strony teatru)

Na koniec jeszcze tylko kilka zdjęć z walentynkowego wypadu z przyjaciółmi do Szklarskiej
Poręby - pełnej turystów, oscypków na każdym rogu (o wątpliwym kozim i owczym pochodzeniu, co nie przeszkodziło mi w pałaszowaniu wszystkim możliwych rodzajów), artystów rzeźbiących w śniegu z okazji festiwalu radiowej trójki, sporej jeszcze ilości śniegu i mega dawki pięknego słońca :))





I piosenka, której nie mogę przestać słuchać :)


14 komentarzy:

  1. Oj pani doktor ,musisz się leczyć :)) i wzmacniać odporność :)
    Mnie tez coś zaczęło brać,ale wyciskam cytryny + imbir+czosnek ,już lepiej :)
    Zazdroszczę Ci tych spektakli,ja mogłabym chodzić każdego wieczoru :)
    Ładne zdjęcia z koleżanką.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też się rozchorowałam :<<< wracaj mi tu szybko do zdrowia!
    powodzenia na stażu :) a z tym uśmiechem jak zwykle Ci do twarzy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś byłam na tygodniowych ćwiczeniach terenowych z ekologii w okolicach Szklarskiej Poręby i Jeleniej Góry. Okolica wydawała się ciekawa. Niestety większość czasu spędziliśmy w autokarze przemieszczając się z miejsca na miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  4. powrotu do zdrowia :) ja jakiś miesiąc temu zeżarłam tonę antybiotyków, mam nadzieję że już normę na ten rok wyrobiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaglądam do Ciebie, zaglądam, tylko z czasem na komentowanie u mnie krucho. Ale po tę dawkę uśmiechu zawsze warto się od roboty oderwać na chwilkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy wrócisz d zdrowia będziesz mogła realizować swoje plany które wcześniej zaplanowałaś !!, Wracaj do zdrowia !! ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne, pozytywne fotki :)
    a ja trzeci tydzień siedze na bezrobociu... za niedługo muszę ruszyć do UK za pracą...

    OdpowiedzUsuń
  8. Tez dopadła mnie choroba :( leżę nie żywa :( zdrówka życzę. Wrocław Lubie jest tam jeszcze dużo miejsc w których nie byłam. Niebawem musze się tam wybrać. Piękne słoneczne zdjęciai uśmiechy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaka cudowna energia!!! tak 3 maj kochana!!!
    Pozdrawiam ciepło z Gdyni:*
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  10. o ja. Ja to ostatnio chorowałem na zapalenie płuc. w mega ciężkim stanie byłem, aż chcieli mnie wziąć do szpitala ale się nie dałem. samo przeszło. A zaczęło się od 'chest infection' (pewnie oskrzela) i strasznie zatkanego nosa. Ale w UK, jak pewnie wiesz lekarze pierwszego kontaktu bardzo, ale to bardzo rzadko przepisują antybiotyki. W sumie mam wrażenie, ze jak już to zrobią to są pociągani do odpowiedzialności czy coś xD Recepta: paracetamol 1000mg. BOSKI LEK NA WSZYSTKO ;/ i skończyło się tak jak pisałem wcześniej.
    Żartujemy, że w tym kraju żeby zacząć być normalnie leczonym trzeba być na granicy życia i śmierci. W sumie to nie żart. Jedyne czego mi brakuje w UK to normalnych, rzetelnych, lekarzy z wiedzą. Serio
    Pozdrawiam serdecznie

    ah i byłbym zapomniał. Propsy za nutkę!
    Znasz hiszpański? ;>

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie ubolewam, że w moim mieście nie ma teatru. Do najbliższego trzeba jechać 30 km. Ale czasem i do nas wpadną z jakąś fajną sztuką.

    OdpowiedzUsuń
  12. zdjęcia takie słoneczne <3

    OdpowiedzUsuń

stat4u