Ale wcześniej były bardzo przyjemne dwa tygodnie - pierwszy, bardziej na zapoznanie się z oddziałem, z ludźmi, drugi już dosyć pracowity. Poza tym oczywiście spotkania z wrocławskimi przyjaciółmi i weekendy w Jeleniej Górze. O dziwo nie było tak źle jak się spodziewałam :)
Jak wiadomo, wszystko zależy od naszego podejścia, wszelkie pozytywne bądź negatywne emocje siedzą w naszej głowie, więc w momencie, kiedy tylko przestałam narzekać wewnętrznie, użalać się nad samą sobą, jak to mi źle i okropnie, że muszę trzy tygodnie siedzieć we Wrocławiu - od razu zrobiło mi się lepiej, nabrałam ochoty do życia, przypomniało mi się, co tak bardzo lubiłam we Wrocławiu, i jak bardzo tęskniłam za tymi moimi wrocławskimi przyjaciółmi, i jak to w zasadzie się cieszę, że moge trochę z nimi pobyć :) No i jak tak już się cieszyłam, jak to sobie nawymyślałam planów na ten ostatni tydzień, to się oczywiście rozchorowałam, i z planów, na razie przynajmniej, nici :D Ale wszystko ma swoje dobre strony, nawet takie okropne choróbsko - można cały dzień przeleżeć w łóżku, spać do południa, potem spać po południu i prawie w ogóle nie mieć wyrzutów sumienia patrząc na stertę ciuchów do prasowania ;)
Można też mieć wreszcie czas, żeby opowiedzieć wam np. o jeleniogórskim teatrze, który ostatnimi czasy z mojego punktu widzenia bardzo pozytywnie się rozwija, co rusz zaskakując mnie nowymi, świetnymi spektaklami, z jednej strony bardzo aktualnymi, nawiązujacymi czy to do wydarzeń bieżących, czy problemów zarówno o zasięgu ogólnoświatowym, jak i miejscowym, ale też dotykając spraw uniwersalnych. Polecić mogę wam właściwie wszystkie najnowsze spektakle, zaczynając od walentynkowej premiery, na której świetnie się bawiłam (nie zgadzając się zupełnie z wątpliwej jakości krytykami i innymi jeleniogórskimi hejterami) - "Miłość i polityka" to świetna komedia, w wielkim skrócie o miłosci i polityce właśnie, o intrygach, oszustwach, zdradach, a ja myślę, że o świecie w ogóle. Do tego niesamowita Anna Ludwicka-Mania, którą mogłabym oglądać bez końca. Poza tym "Karskiego historia nieprawdziwa" - słodko-gorzka opowieść o tym, co stałoby się, gdyby prezydent Roosvelt zareagował na opowieści Karskiego o eksterminacji Żydów w Polsce w czasie II wojny światowej, plus świetna muzyka i stroje. Jeśli o strojach mowa, to ostatnie spektakle rzucają się w oczy przede wszystkim niesamowitymi kostiumami, które pamiętać będę jeszcze długo, jak np. w sztuce "Pierścień wielkiej damy" - gdzie suknie może nie przebiły jednej wielkiej sukni z "Miłości i polityki", ale uszyte były w sposób spektakularny. Do tego "Mąż mojej żony" - czyli jak to jest spotkać na swojej drodze męża własnej żony, i co z tego wynika :D I trochę starsze - nieco paranoiczny thriller "Autobus", opowieść o historii miasteczka, które zniknęło, czyli "Miedzianka", tragikomedia "Samobójca?", i "Don Juan", w którym zakochałam się podczas premiery ponad rok temu. O spektaklach jeleniogórskiego teatru mogłabym opowiadać wam godzinami, ale nie w tym rzecz - jeśli tylko będziecie mieli możliwość wybierzcie się do teatru :) Odsyłam was na ich stronę - tam znajdziecie repertuar i opisy poszczególnych spektakli (teatrnorwida.pl)
![]() |
Anna Ludwicka-Mania - gwiazda "Miłości i polityki" (ze strony teatru) |
Na koniec jeszcze tylko kilka zdjęć z walentynkowego wypadu z przyjaciółmi do Szklarskiej
Poręby - pełnej turystów, oscypków na każdym rogu (o wątpliwym kozim i owczym pochodzeniu, co nie przeszkodziło mi w pałaszowaniu wszystkim możliwych rodzajów), artystów rzeźbiących w śniegu z okazji festiwalu radiowej trójki, sporej jeszcze ilości śniegu i mega dawki pięknego słońca :))
I piosenka, której nie mogę przestać słuchać :)
Poręby - pełnej turystów, oscypków na każdym rogu (o wątpliwym kozim i owczym pochodzeniu, co nie przeszkodziło mi w pałaszowaniu wszystkim możliwych rodzajów), artystów rzeźbiących w śniegu z okazji festiwalu radiowej trójki, sporej jeszcze ilości śniegu i mega dawki pięknego słońca :))
I piosenka, której nie mogę przestać słuchać :)