Z racji długiego weekendu i Wszystkich Świętych wyjeżdżam na kilka dni do mojej ukochanej Jeleniej Góry :)) odcinam się od internetu i będę chłonąć - moich przyjaciół, których nie widziałam od miesiąca, świeże górskie powietrze, atmosferę moich ukochanych miejsc, jednym słowem ładować akumulatory pozytywnej energii :))) a w piątek wybieramy się całą paczką do ściankę wspinaczkową - mam nadzieję, że przeżyję - trzymajcie kciuki :D
wtorek, 30 października 2012
poniedziałek, 29 października 2012
niedzielny wieczór :)
Jak już wiecie, sobotę spędziłam zakupowo-kulinarnie, za to w niedzielę
wybrałam się z częścią mojej studenckiej grupy na sushi - przyznam się
szczerze - był to mój pierwszy raz :D zawsze jakoś nie miałam okazji
albo bałam się spróbować... na szczęście jestem bardzo bardzo mile
zaskoczona - sushi było pyszne - polecam Wam bar sushi 77 na Nożowniczej
we Wrocławiu - pyszne, a jednocześnie świeże jedzenie, do tego
rewelacyjne wino śliwkowe - mistrzostwo smaków :) Na pewno będę albo
nawet będziemy tam stałymi gośćmi :)
W temacie doznań - dziś wybieramy się na "Samsarę" do kina - film twórców "Baraki", nazywana epicką opowieścią o świecie - już nie mogę się doczekać :)
A z racji nowych wrażeń, postanowiłam też poszaleć z fryzurą i wyprostowałam włosy!
Do tego sukienka po mamie i kolczyki po babci czy cioci - jak Wam się podoba? :)
I zdjęcie robione w toalecie - zawsze chciałam mieć taką fotkę jak prawdziwa szafiarka :D
W temacie doznań - dziś wybieramy się na "Samsarę" do kina - film twórców "Baraki", nazywana epicką opowieścią o świecie - już nie mogę się doczekać :)
A z racji nowych wrażeń, postanowiłam też poszaleć z fryzurą i wyprostowałam włosy!
Do tego sukienka po mamie i kolczyki po babci czy cioci - jak Wam się podoba? :)
I zdjęcie robione w toalecie - zawsze chciałam mieć taką fotkę jak prawdziwa szafiarka :D
sobota, 27 października 2012
na obiad dziś łosoś :)
Za oknem zima.. Od rana we Wrocławiu prószy śnieg, właściwie śnieg z deszczem. A ja z moim Jordanem postanowiliśmy wybrać się na zakupy na Bielany-można by powiedzieć, że to takie małe miasteczko handlowe :) trochę łaziliśmy po sklepach z ciuchami, ale naszym głównym celem była ikea i tesco :D
Spędziliśmy tam pół dnia, ale kupiliśmy trochę fajnych rzeczy :) m.in. kieliszki do wina, bo jakoś z imprezy na imprezę ich ilość dramatycznie spada :D małe świeczuszki, kolorowe szklaneczki, świecznik - to w ikei :) i w tesco - składniki na dzisiejszy obiad i dużą ilość białego wytrawnego wina w kartonach (przyda się do gotowania) i butelkach - m.in. do dzisiejszej kolacji :) i oczywiście mój ukochany cydr :))
Ale wracając do obiadu - będzie to trochę danie jednogarnkowe albo właściwie jednonaczyniowe :D Zaczynamy od łososia-my wybraliśmy dzwonka, umieszczamy je w miseczce, nacieramy niewielką ilością soli i pieprzu, zalewamy sokiem z 1 cytryny i niewielką ilością oliwy, odkładamy na godzinę do lodówki. W między czasie podsmażamy na patelni szpinak z czosnkiem. A ziemniaki obieramy, kroimy w talarki, gotujemy około 5 minut, następnie hartujemy zimną wodą i osuszamy. Posypujemy słodką papryką i ziołami prowansalskimi.
Naczynie żaroodporne smarujemy masłem, na dno kładziemy łososia, na to szpinak, a na wierzch układamy ziemniaczki Wszystko polewamy sosem - mleko mieszamy z roztrzepanym jajkiem, doprawiamy solą i pieprzem i dodajemy starty ser żółty. Pieczemy około godziny w temp. 180 stopni.
Do tego kieliszek białego wina - pycha :))
składniki (dla 2 osób) :
- 2 dzwonka łososia
- 1 cytryna
- kilka ząbków czosnku
- 1 op. szpinaku
- 4-5 ziemniaków
- pół szklanki mleka
- 1 jajko
- ser żółty
- sól, pieprz, papryka, zioła prowansalskie
- tłuszcz do wysmarowania naczynia żaroodpornego
Spędziliśmy tam pół dnia, ale kupiliśmy trochę fajnych rzeczy :) m.in. kieliszki do wina, bo jakoś z imprezy na imprezę ich ilość dramatycznie spada :D małe świeczuszki, kolorowe szklaneczki, świecznik - to w ikei :) i w tesco - składniki na dzisiejszy obiad i dużą ilość białego wytrawnego wina w kartonach (przyda się do gotowania) i butelkach - m.in. do dzisiejszej kolacji :) i oczywiście mój ukochany cydr :))
Ale wracając do obiadu - będzie to trochę danie jednogarnkowe albo właściwie jednonaczyniowe :D Zaczynamy od łososia-my wybraliśmy dzwonka, umieszczamy je w miseczce, nacieramy niewielką ilością soli i pieprzu, zalewamy sokiem z 1 cytryny i niewielką ilością oliwy, odkładamy na godzinę do lodówki. W między czasie podsmażamy na patelni szpinak z czosnkiem. A ziemniaki obieramy, kroimy w talarki, gotujemy około 5 minut, następnie hartujemy zimną wodą i osuszamy. Posypujemy słodką papryką i ziołami prowansalskimi.
Naczynie żaroodporne smarujemy masłem, na dno kładziemy łososia, na to szpinak, a na wierzch układamy ziemniaczki Wszystko polewamy sosem - mleko mieszamy z roztrzepanym jajkiem, doprawiamy solą i pieprzem i dodajemy starty ser żółty. Pieczemy około godziny w temp. 180 stopni.
Do tego kieliszek białego wina - pycha :))
składniki (dla 2 osób) :
- 2 dzwonka łososia
- 1 cytryna
- kilka ząbków czosnku
- 1 op. szpinaku
- 4-5 ziemniaków
- pół szklanki mleka
- 1 jajko
- ser żółty
- sól, pieprz, papryka, zioła prowansalskie
- tłuszcz do wysmarowania naczynia żaroodpornego
piątek, 26 października 2012
kurczak duszony w warzywach i białym winie
Najnowszy autorski pomysł na obiad to kurczak duszony w warzywach i białym winie.
Pomysł wziął się z wizyty w warzywniaku i posiadania jak zwykle w domu piersi z kurczaka :)
Kupiłam cebulę, czosnek, pieczarki, marchewkę, kalarepę, pęczek pietruszki i koperku.
Najpierw zeszkliłam cebulę i czosnek, potem wrzuciłam pokrojone pieczarki, kiedy lekko zmiękły, dorzuciłam pokrojone w talarki marchewki i w paseczki kalarepę. Zalałam białym wytrawnym winem. Dusiłam pod przykryciem 20-30 minut. Potem wrzuciłam pokrojone na kawałki piersi z kurczaka i dusiłam kolejne 15-20 minut. Na koniec dorzuciłam natkę pietruszki i koperek, sos zabieliłam śmietaną, doprawiłam solą i pieprzem.
Podałam z makaronem penne i szklanką soku pomidorowego.
Składniki:
- 1 cebula
- kilka ząbków czosnku
- 20-30 dag pieczarek
Pomysł wziął się z wizyty w warzywniaku i posiadania jak zwykle w domu piersi z kurczaka :)
Kupiłam cebulę, czosnek, pieczarki, marchewkę, kalarepę, pęczek pietruszki i koperku.
Najpierw zeszkliłam cebulę i czosnek, potem wrzuciłam pokrojone pieczarki, kiedy lekko zmiękły, dorzuciłam pokrojone w talarki marchewki i w paseczki kalarepę. Zalałam białym wytrawnym winem. Dusiłam pod przykryciem 20-30 minut. Potem wrzuciłam pokrojone na kawałki piersi z kurczaka i dusiłam kolejne 15-20 minut. Na koniec dorzuciłam natkę pietruszki i koperek, sos zabieliłam śmietaną, doprawiłam solą i pieprzem.
Podałam z makaronem penne i szklanką soku pomidorowego.
Składniki:
- 1 cebula
- kilka ząbków czosnku
- 20-30 dag pieczarek
- 2 marchewki
- 1 kalarepa
- 1 pierś z kurczaka
- pół pęczka pietruszki i pół pęczka koperku
- białe wytrawne wino
- sól, pieprz
- śmietana 12%
- 1 kalarepa
- 1 pierś z kurczaka
- pół pęczka pietruszki i pół pęczka koperku
- białe wytrawne wino
- sól, pieprz
- śmietana 12%
wtorek, 23 października 2012
romantyczny spacer
Dziś zdjęcia z niedzielnego spaceru - śliczne jesienne kolory, piękna pogoda, a do tego wybrałam nieco romantyczny zestaw - nowy delikatnie różowy sweter (ciucholandowy zakup za 3zł:), czarną bluzkę (h&m), dżinsy (stradivarius), nową torebkę z targowiska na świebodzkim, chustkę (house), okulary z ostatniej promocji za 3zł, naszyjnik - prezent od mojej przyjaciółki :)
Niestety były to już chyba naprawdę ostatnie chwile lata.. Od poniedziałku we Wrocławiu panują okropne mgły, jest zimno, szaro, momentami mży.. Ale nie daję się jesiennej chandrze - trochę się uczę, trochę gotuję, słucham muzyki, czytam nowe wydanie "wysokich obcasów ekstra", spotykam się z przyjaciółmi - i najgorsza jesień mi nie straszna :D
Przesyłam Wam wszystkim dużo pozytywnej energii razem z tymi ostatnimi promykami słońca :)
Przesyłam Wam wszystkim dużo pozytywnej energii razem z tymi ostatnimi promykami słońca :)
niedziela, 21 października 2012
wyprawa na Ślężę :)
Zgodnie z obietnicą dziś relacja z sobotniej wyprawy na Ślężę :)
Wyruszyliśmy z dworca PKS we Wrocławiu - autobusem 522 (bilet kosztował całe 6,50zł), po 45-50 minutach byliśmy w Sobótce - przystanek pod kościołem jak powiedział pan kierowca :D Stamtąd należy iść wzdłuż ulicy pod górę - my nieco się zgubiliśmy - pewna pani próbując nam skrócić drogę tak nam uprościła, że tylko się pogubiliśmy :D Po jakiś 5 minutach dochodzimy do parkingu i tam możemy wybrać czerwony albo żółty szlak - my zgodnie z mapą i ilością ciekawostek po drodze wybraliśmy żółty. Dzięki temu zobaczyliśmy schronisko pod Wieżycą, właściwie na przełęczy, potem weszliśmy na samą Wieżycę (tam mała wieża widokowa), a stamtąd prawie już prosto na Ślężę. Wchodzenie na górę, dosyć żwawym krokiem, z kilkoma minutowymi przerwami na ciastko i wodę, zajęło nam prawie 2 godziny. Ale było momentami mega ciężko :D ja może nie mam dobrej kondycji, ale mój Jordan wyglądał na podobnie zmęczonego :) Głównym mankamentem były kamienie, po których bardzo ciężko się szło, a także brak oznaczeń, jak daleko jeszcze na szczyt.
Ale w końcu udało się! Nieco zasapani - weszliśmy :D
A tam, na szczycie niestety poziom szczęścia dosyć poważnie nam opadł.. Bardziej niż szczyt góry wyglądało to jak festyn rodzinny w jakimś parku. Pełno dzieci, psów, wszyscy rozłożeni na trawie na kocach, poza tym ogniska, grille, itd. My też postanowiliśmy się nieco posilić - za 2 małe kiełbaski z ketchupem, musztardą i ogórkiem zapłaciliśmy 20 zł :D Nie ma jak to mieć interes życia :D
Dlatego tylko chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną - tym razem szlakiem czerwonym, który okazał się o wiele bardziej przyjemny - bardzo mało kamieni, prawie można było nim zbiegać :)
Zaraz mieliśmy autobus do Wrocławia i zmęczeni, ale bardzo zadowoleni wróciliśmy :)
Kolejne dwie wycieczki weekendowe, jakie planujemy, to Opole i Kłodzko. Na pewno Wam opowiem o wrażeniach :)
Ale w końcu udało się! Nieco zasapani - weszliśmy :D
A tam, na szczycie niestety poziom szczęścia dosyć poważnie nam opadł.. Bardziej niż szczyt góry wyglądało to jak festyn rodzinny w jakimś parku. Pełno dzieci, psów, wszyscy rozłożeni na trawie na kocach, poza tym ogniska, grille, itd. My też postanowiliśmy się nieco posilić - za 2 małe kiełbaski z ketchupem, musztardą i ogórkiem zapłaciliśmy 20 zł :D Nie ma jak to mieć interes życia :D
Dlatego tylko chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną - tym razem szlakiem czerwonym, który okazał się o wiele bardziej przyjemny - bardzo mało kamieni, prawie można było nim zbiegać :)
Zaraz mieliśmy autobus do Wrocławia i zmęczeni, ale bardzo zadowoleni wróciliśmy :)
Kolejne dwie wycieczki weekendowe, jakie planujemy, to Opole i Kłodzko. Na pewno Wam opowiem o wrażeniach :)
pierwszy zakręt i pierwszy widoczek |
wieża widokowa na Wieżycy |
widok ze szczytu |
P.S. Jeśli jesteście ciekawi, jak piątkowa kolacja - polecam Wam nowe miejsce we Wrocławiu, nazywa się Pesto, znajdziecie tam pyszne włoskie dania, głównie makarony i pizze, do tego śliczne, klimatyczne miejsce i bardzo miłą obsługę.
A na sobie miałam sukienkę wygraną w konkursie organizowanym przez moje ukochane "studio dress" - poniżej zdjęcie pożyczone z ich strony :) i moje, ale niestety bardzo ciemne :(
Subskrybuj:
Posty (Atom)