Pierwszą perełką był oczywiście koncert Leszka Możdżera, który był niesamowity, magiczny, aż ciężko znaleźć właściwe określenie, był czymś totalnie niezwykłym. Po pierwsze moim marzeniem. Leszka Możdżera i jego muzykę uwielbiam od dawna, ale zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia na żywo - rok temu w Sopocie na jam session w Scenie. W zasadzie nie wiem, kto w Scenie był bardziej przypadkiem - my czy Możdżer, my wpadliśmy tam posłuchać muzyki, a on wyglądał jakby właśnie wyszedł z domu i tą fajną muzykę wpadł nam pograć. I grał niesamowicie. A my do późnej nocy szaleliśmy na parkiecie do standardów jazzowych. Niezapomniana noc.
Tym razem był to zupełnie inny koncert, i zupełnie inny Możdżer. Choć tak samo zniewalający i zabawny jak wtedy. Ten koncert był bardziej konteplacyjny. Był spotkaniem sam na sam z muzyką, choć sala jeleniogórskiej filharmonii wypełniona była po brzegi. Jak w wywiadzie, który zamieściłam poniżej, sam Leszek mówi - jego muzyka jest po to, żeby zapaść się w siebie. I ja w siebie tam się zapadłam.
i filmik, którego inaczej wrzucić nie mogę... - wywiad z Możdżerem
Druga perełka to film "Płynące wieżowce" Tomka Wasilewskiego. Mój drugi film o tematyce LGBT w ostatnim czasie - poprzedni to szwedzki "Pocałuj mnie" - oba poruszające. Choć "Płynące wieżowce" z racji zakończenia chyba nawet bardziej. Film o miłości, która spada na nas zupełnie nieoczekiwanie, z którą najpierw walczymy, ale w końcu dajemy się jej porwać. I kiedy w końcu oboje wierzymy, że nam się uda... no właśnie, wtedy pojawiają się różne nieoczekiwane okoliczności.. ale to musicie obejrzeć. I nie ważne, czy kochają się faceci, kobiety, miłość zawsze jest miłością, w której najważniejszy jest ten happy end na końcu. Ale z którym tak w filmach, jak i w życiu różnie bywa...
Miałam jeszcze dziś wybrać się na koncert - An On Bast/Maciej Fortuna, DJ Pillow z muzyką filmową Krzysztofa Pendereckiego, ale muszę w końcu trochę się pouczyć i odpocząć przed jutrzejszym wyjazdem do Wrocławia. Bo weekend jak zawsze we Wrocławiu zapełniony będzie po brzegi :D a po powrocie zostawimy tylko bagaże i jedziemy prosto do Cieplic na festiwal światła Movie Cities - wrzucam plakat jakby ktoś był zainteresowany :) A taki duży, bo inaczej nie było nic widać :P My wybieramy się na koncert Aishy i Asteyi (z X-Factora) i Bethela - mega sympatycznych chłopaków z Wrocławia, których poznać można w barze Alive pod nasypem, nawet chyba grają tam w ten weekend :D A bar znany głównie z ciekawych imprez, fajnych brzmień i piwa w słoikach :D Poza tym będą też oczywiście pokazy świetlne i fajerwerki na zakończenie, w końcu to festiwal światła.
Miałam jeszcze dziś wybrać się na koncert - An On Bast/Maciej Fortuna, DJ Pillow z muzyką filmową Krzysztofa Pendereckiego, ale muszę w końcu trochę się pouczyć i odpocząć przed jutrzejszym wyjazdem do Wrocławia. Bo weekend jak zawsze we Wrocławiu zapełniony będzie po brzegi :D a po powrocie zostawimy tylko bagaże i jedziemy prosto do Cieplic na festiwal światła Movie Cities - wrzucam plakat jakby ktoś był zainteresowany :) A taki duży, bo inaczej nie było nic widać :P My wybieramy się na koncert Aishy i Asteyi (z X-Factora) i Bethela - mega sympatycznych chłopaków z Wrocławia, których poznać można w barze Alive pod nasypem, nawet chyba grają tam w ten weekend :D A bar znany głównie z ciekawych imprez, fajnych brzmień i piwa w słoikach :D Poza tym będą też oczywiście pokazy świetlne i fajerwerki na zakończenie, w końcu to festiwal światła.
A dziś idę na obiad do nowego Vege Baru na Sygietyńskiego, czyli zaraz koło mnie :) O wrażeniach opowiem wkrótce :)
Udanego weekendu kochani, ja odezwę się jak wrócę :))
Udanego weekendu kochani, ja odezwę się jak wrócę :))
POGRAM :D pierwsze, co rzuciło mi się w oczy.
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o tym festiwalu, ale wydaje mi się, że to kompletnie nie moje klimaty niestety..