To był mega trudny tydzień. Taka lekcja ciężkiej medycyny w pigułce. Nauka rozmów z rodzinami pacjentów, nauka, że nie każdego można wyleczyć, chociaż nie wiadomo, jak by się chciało, że nawet poruszając niebo i ziemię, czasem po prostu pacjent w swoich chorobach bardziej zdrowy być nie może, nauka, że niektórym pacjentom w ich nieuleczalnych chorobach, należy też pozwolić odejść, a w tych ostatnich chwilach zrobić dla nich wszystko, co najlepsze, co zrobić się da. To był tydzień pełen wyzwań, zarówno pod względem medycznym, jak i można powiedzieć psychologiczym. Ale skończył się nad wyraz pozytywnie - kilkoma zwykłymi "dziękuję", a od jednej rodziny pacjenta - prześlicznymi kwiatami. Wtedy człowiek czuje, że jednak ta jego cała praca, że to wszystko, co robi ma sens. I wraca do domu po tygodniu ciężkiej pracy - i po prostu się uśmiecha :)
Niestety za bardzo uśmiechać się nie może, bo jest okropnie do tego wszystkiego przeziębiony :D
Całe szczęście wczoraj tenże człowiek zrobił przepyszny krem z kukurydzy na obiad - przepis tutaj, więc dziś po powrocie z pracy może po prostu powylegiwać się, i wychorować się w łóżku :D
W oczekiwaniu na jutrzejszą premierę w jeleniogórskim teatrze. "Samobójca?" to spektakl na podstawie sztuki Nikołaja Erdmana, napisanej w 1928r. w Rosji, niestety z rozkazu Stalina zdjęty z afiszy, aż do lat 80. XX wieku. Historia bezrobotnego mężczyzny w średnim wieku, który jako sposób na zdobycie sławy, szacunku wybiera popełnienie samobójstwa.
Na pewno opowiem Wam o moich wrażeniach z premiery :)
Ten tydzień był też bardzo pozytywny z racji internetowych zakupów, które do mnie dotarły :)
Niestety nie miałam okazji ich jeszcze wypróbować, więc póki co tylko takie zdjęcia :)
prześliczna torba filcowa ze złotych wyprzedaży |
czarna kopertówka z allegro |
i spódnice, też znalezione na allegro |
Udanego weekendu kochani :) Mój z racji przeziębienia spędzę raczej głównie w łóżku (chociaż pogoda za oknem śliczna...) Bo w przyszłym tygodniu jadę na kilka dni do Wrocławia na kurs w ramach stażu. Jednym słowem - muszę być zdrowa :D
Niestety taki los pracowników sektora medycznego - podziwiam moich kolegów i koleżanki - studiujących lub już obecnych lekarzy, podziwiam Ciebie za wybrany zawód, bo nie każdy człowiek zdaje sobie sprawę, jaka odpowiedzialność i obciążenie psychiczne spoczywa na lekarzach. Co najlepsze - załamanie i wypalenie zawodowe najczęściej spotyka ludzi z pasją, pracujących z innymi, poświęcających się - zwłaszcza tych związanych ze zdrowiem publicznym. Na wykładach z psychologii śmialiśmy się, że już jesteśmy wypaleni zawodowo zanim zaczęliśmy na serio pracować, mimo że my akurat niebezpośrednio będziemy mieli do czynienia z pacjentami :D
OdpowiedzUsuńPiszesz o pogodzeniu się z nieuleczalnością choroby. Niestety tym razem znalazłam się właśnie po drugiej stronie relacji lekarz-rodzina i pogodzenie się z nieuleczalną chorobą bliskiej osoby jest jak do tej pory w życiu najtrudniejszym moim doświadczeniem. A kiedy już w głowie człowiek poukładał sobie pewne rzeczy, przychodzi następny krok... nigdy nie sądziłam, że będę musiała patrzeć, jak jak z ukochanego człowieka z dnia na dzień upływają siły, jak choroba wypływa na zewnątrz. Na początku walka, próba zatrzymania na siłę, niemożność pogodzenia się z nadchodzącym, a potem jeszcze gorsze - myśl, że wolałabym, żeby to najgorsze już nadeszło.
Ach, już marzę o kolejnym powrocie w Karkonosze, przeżyć nie mogę, bo z chęcią przeszłabym się na ten najnowszy spektakl w Norwidzie :/
Spódniczki - świetne!
Zgadzam się, doświadczenie choroby we własnej rodzinie to najtrudniejsza rzecz z jaką musimy się zmierzyć, a odejście najbliższej na świecie osoby to coś, co roztrzaskuje nasz świat na kawałki, i który już zawsze trzeba będzie układać. Ale wcale nie pomaga później w pracy. Ja po śmierci mojej mamy, tym bardziej wiem, co to znaczy, jak czuje się rodzina pacjenta, i tym bardziej to przeżywam.
UsuńEhh, ciężkie życiowe tematy...
Wracaj szybko w Karkonosze, może kiedyś się gdzieś spotkamy? :)
To faktycznie życie doświadczyło Cię już bardzo i to w tej najgorszej wersji - utraty mamy. Niewyobrażalna strata. Przykro mi.
UsuńWłaśnie przez taką trudną relację pacjent-lekarz nie potrafiłabym i nie chciałam zostać lekarzem, bo zwyczajnie wiem, że psychicznie nie podołałabym. Zawsze myślałam, że choroba i śmierć bliskiej osoby może ułatwiłaby spojrzenie lekarzowi na rodzinę chorego - ale jak piszesz - wcale tak nie jest. Kolejna teza obalona.
Fajnie by było się kiedyś spotkać :)
Oj,cięzka praca w służbie zdrowia,zbyt mało się mówi o tym jaką cenę płacimy /jestem pielęgniarką/
OdpowiedzUsuńCzasami jest tak,ze napracujesz się ,jestes wymaglowana,w domu przeżywasz ,a na koncu się dowiesz,ze pacjent cały czas się żarliwie modlił do ojca Pio lub innych i to mu wlaściwie pomogło.
Miłego weekendu !
śliczna ta kopertówka ;)
OdpowiedzUsuńcute B/W skirt!
OdpowiedzUsuńxoxo
http://www.petitsweetcouture.com/
Fajna torba - pasujecie do siebie:)
OdpowiedzUsuńFilcowa torba jest boska, jakie żywe wiosenne kolory!
OdpowiedzUsuńta z bialym pasem spodnica to juz taka oklepana, ze patrzec na nia nie moge. odpoczywaj i zdrowiej !!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam skórzane spódnice <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Też tak mam. Najchętniej zostawiłabym wszystko i wyjechała gdzieś daleko.
OdpowiedzUsuńojej.. miałam nadzieję, że mówisz własnie o PMSie! :) cóż, walcz, teraz jest mini dołek, ale zaraz będzie wzniesienie!
OdpowiedzUsuńśliczna spódniczka skórzana :) ściskam! :*
Torba wspaniałą;)
OdpowiedzUsuń